Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Lubin
Działkowcy walczą o swoje

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Nie chcą oddawać ziemi, czują się jej właścicielami i nie zamierzają tego zmieniać. Na debatę publiczną w sprawie studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta przyszło ponad sześćdziesięciu działkowców.

To co się działo na samym początku można nazwać jedynie chaosem.

Z jednej strony tłum działkowiczów, którzy chcieli przekazać swoje uwagi, a z drugiej kompletnie nieprzygotowani na to urzędnicy – tak wyglądał początek debaty publicznej zorganizowanej w Urzędzie Miejskim przy okazji wyłożenia do wglądu studium uwarunkowań i zagospodarowania przestrzennego.

Studium samo w sobie ma określać kierunki rozwoju miasta. Żeby to, co w studium zostało zawarte mogło wejść w życie musi minąć trochę czasu. Studium jest podstawą do stworzenia miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, a te z kolei, po akceptacji radnych miejskich, umożliwiają rozpoczęcie inwestycji. Lubińscy działkowicze nie dają za wygraną i bronią swoich działek jak tylko mogą. Nie chcą czekać do ostatniej chwili. Teraz do 4 kwietnia mają czas na złożenie swoich uwag i protestów. Wszystkie muszą zostać przeanalizowane przez projektantów studium. Czy zostaną uwzględnione czy nie, zależy od nich i od decyzji radnych miejskich, którzy po przestawienie wszystkich „za” i „przeciw” ostatecznie decydują o kształcie studium.Krzysztof Maj, rzecznik prasowy prezydenta Lubina zapowiada, że miasto ze swojej strony dołoży wszelkich starań, żeby sporne kwestie rozstrzygnąć w sposób zadowalający dla wszystkich. Ale działkowcy nie chcą nic rozstrzygać.

Ponad 60 osób przyszło na publiczną debatę zorganizowaną w lubińskim Urzędzie Miejskim. Fot. Ewa Chojna

- Nie chcemy oddać ziemi, chcemy być właścicielami tak jak przez ostatnie 30 lat – mówiła w trakcie debaty Janina Wołoszyn, od 25 lat skarbnik Rodzinnego Ogrodu Działkowego „Żuraw”. – Budownictwo mieszkalno-usługowe w tym miejscu nie ma żadnego sensu. Przecież już wszystko jest po drugiej stronie ulicy Legnickiej. Tak samo bez sensu jest pomysł podzielenia działek drogą na pół. Plany zakładają budowę nowej drogi z ulicy Leśnej, przez tory, do ulicy Kolejowej, a przecież to nie rozładuje korków na Kolejowej. Miało powstać rondo, które rozwiązałoby te problemy i nie ma go do dzisiaj. Do tego przecież tyle kosztowało zrobienie oświetlenia z ulicy Leśnej do Legnickiej, a teraz to wszystko ma iść na marne?

Działkowicze ubolewają nad tym, że urzędnicy o niczym ich nie informują, a informacje o tym co się dzieje znajdują w prasie i na stronach internetowych. Boja się, że mimo sprzeciwów zabierze się im ziemie, w którą włożyli swoje pieniądze i lata życia.

- Nie interesują nas działki na Małomicach czy w Osieku – mówi Janina Wołoszyn. - Chcemy mieć te działki. Jesteśmy tu zasiedzeni.

Przekrzykując ogólny hałas głos zabrała Elżbieta Dziedzic przewodnicząca Okręgowego PZD w Legnicy.

- Jak budowano te działki byłam piękna i młoda i w życiu mi się nie śniło ze po 30 latach będę stawać w obliczu działkowców i reprezentować ich interes – mówiła Dziedzic. - Jeżeli już się nie pomaga nam, to przynajmniej proszę nie przeszkadzać.

Działkowicze nie chcą oddawać swojej ziemi i zapowiadają, że będą walczyć do końca. Fot. Ewa Chojna

Zdenerwowanych działkowców uspokoił Marek Bubnowski, przewodniczący Rady Miejskiej Lubina.

- Ogrody działkowe przy ulicy Legnickiej są najbardziej newralgicznym punktem tego studium – mówił. – Nie tylko ja, ale również skuteczna większość radnych będzie broniła tych działek tak długo jak się da, czyli przynajmniej do końca tej kadencji. Przy ulicy Legnickiej pozostaną działki. Co będzie w nowej kadencji tego nie mogę zagwarantować.

- Studium z założenia jest takie samo jak poprzednie. Nałożone zostały tylko drobne korekty – tłumaczy Tomasz Rotkiewicz, projektant studium zagospodarowania przestrzennego. - W momencie kiedy miasto się rozwija studium się zmienia. To zależy od tego jaką wizję ma prezydent, my staramy się tą wizję realizować. Studium nie jest aktem prawa miejscowego. To nie dokument na podstawie którego działkowcy zostaną pozbawieni własności. W tym studium powstał nowy teren pod zabudowę mieszkaniową. Droga, o której tak dużo się mówi nie została wprowadzona teraz, ona już istnieje w obowiązującym studium. Samo studium nie mówi też o tym ile działek może być zlikwidowanych, do tego musi zostać sporządzony plan miejscowy, zaakceptowany przez radnych, a stworzenie takiego planu trwa około roku. Dopiero wtedy można wydać pozwolenie na budowę.

Choć te zapewnienia nie do końca uspakajają właścicieli działek, to mają oni teraz miesiąc czasu na przeanalizowanie sytuacji i zgłoszenie swoich uwag co do zaproponowanego studium. Co będzie dalej, czas pokaże.

Chaos jaki zapanował na początku spotkania dał się we znaki zgromadzonym i urzędnikom. Nie jednemu puściły nerwy. Fot. Ewa Chojna

Fot. Ewa Chojna

Fot. Ewa Chojna


Ewa Chojna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Niedziela 5 maja 2024
Imieniny
Irydy, Tamary, Waldemara

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl