- Co tu się dzieje? Po co was tu tylu?– pytała pani Maria policjanta, który czekał na dworcu Lubin – Górniczy na kibiców z Wrocławia. Na grubo ponad godzinę przed meczem na stacji zaroiło się od stróżów prawa. Doliczyć się można było około dwustu policjantów, którzy mieli zabezpieczyć trasę przemarszu ze stacji na stadion. Większość była uzbrojona w tarcze, kamizelki i pałki. Na kilkanaście minut przed przyjazdem pociągu ustawili szpaler wzdłuż ulicy. Mieszkańcy miasta reagowali z zaciekaniem lub po prostu z lękiem. Kilka osób uciekało w popłochu. Mijali przy tym sznur radiowozów, które zajęły prawie całą szerokość chodnika. Na miejscu nie mogło zabraknąć oczywiście policyjnej polewaczki. Mocno wysłużone już auto gubiło wodę. Funkcjonariusze operacyjni obserwowali wszystko nieco z boku. Kilku z nich kamerowało całe wydarzenie. Inny paradował w dresach w dłoni dzierżąc bukiet bzu. Próbował wtopić się w grupę gapiów, jednak dość szybko został zdekonspirowany. Żeby tego wszystkiego było mało, to nad całością operacji czuwał nowoczesny wóz dowodzenia uzbrojony w kamerę na wysięgniku oraz latający w powietrzu helikopter.
Pociąg na miejscu pojawił się równo o 18:50. Ich pasażerów słychać było kilkaset metrów przed stacją. Ich przyjazdowi towarzyszył huk petard oraz chóralne śpiewy. - Większość z nich będzie już pijanych – powiedział nam na chwilę przed zatrzymaniem się pociągu funkcjonariusz prewencji. - Pracuję w tym zawodzie już kilka lat i powiem panu, że nigdy nie wiadomo, czego się po nich można spodziewać. Niech pan się lepiej przesunie z tym aparatem jak najdalej od ulicy – radził policjant. Musiało być coś na rzeczy, bo połowa kibiców jak jeden mąż zaraz po zatrzymaniu lokomotywy ruszyła za potrzebą. Chwilę później cala grupa stała już na ulicy otoczona policjantami. - Co to za miasto, co to za wieś?! Ani poruch..., ani coś zjeść! - z takim okrzykiem na ustach ruszyli w stronę stadionu. Kilku z nich niosło klubowe flagi. Po kilkunastu metrach daleko w tyle pozostał jeden starszy kibic drużyny z Wrocławia. Poruszał się o kulach. Dalszą część ponad trzy kilometrowej trasy spędził w policyjnym wozie, którego kierowca zaproponował mu wspólną jazdę. Zainteresowanie przyjezdnych wzbudziło efektowne graffiti kibiców Zagłębia Lubin na ulicy Chocianowskiej. Policja nie dopuściła jednak, żeby mogli oni przedostać się w pobliże malowidła. Cały przemarsz na stadion przebiegał w spokojnej atmosferze. Nie odnotowano żadnych ekscesów. Tłum kibiców na kilkanaście minut sparaliżował ruch na tej trasie. Przyjezdni pozostawili po sobie jedynie puste butelki po napojach. Niektórzy mieszkańcy i tak negatywnie oceniali całą sytuację. - Po co ta gówniarzeria tu przyjechała? - pytała nas starsza kobieta, która całą sytuację obserwowała z ogródków działkowych. - My wszyscy zapłacimy za tę akcję policji – zauważyła.
Trudno nie przyznać jej racji. Na razie nie wiadomo ile kosztowało podatników zabezpieczenie tego meczu. Pamiętny mecz finału Pucharu Polski w Bydgoszczy kosztował samą policję około miliona złotych. Koszty zabezpieczenia meczu w Lubinie mogą być niewiele niższe. Faktem jest, że w dniu meczu nie doszło do żadnych poważnych incydentów. Już na stadionie kibice odpalili kilka rac i zaśpiewali również kilka obraźliwych piosenek. Przypomnijmy, że zeszłoroczny mecz derbowy w Lubinie odbił się szerokim echem. Doszło wtedy do niemal regularnej bitwy pomiędzy kibicami dwóch największych dolnośląskich klubów piłkarskich. Miała ona miejsce na mieście oraz pobliżu stadionu. Na samym stadionie doszło do pobicia prezesa Ślaska Wrocław oraz do spalenia flag tego zespołu. Tym razem policja oraz ochrona stanęły na wysokości zadania. Być może spokornieli też sami kibice. - Tym razem nie będziesz miał o czym pisać – powiedział nam przed meczem znajomy kibic. - Jest zbyt duże ciśnienie na kibiców, żeby się mogło coś tu zdarzyć. Będzie spokojnie, dziennikarze nie będą mieli o czym pisać – zapewniał. I rzeczywiście, jak ocenia sama policja były to niezwykle spokojne derby. - Nie doszło do żadnych poważnych zajść. Było bardzo spokojnie – ocenił wczorajszy mecz derbowy Jan Pociecha, oficer prasowy lubińskiej policji. Kolejny mecz derbowy już za kilka miesięcy.