kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.
kliknij na zdjęcie, aby powiększyć.
Spotkanie derbowe elektryzowało kibiców w całym regionie. Więcej do udowodnienia miało Zagłębie Lubin, które w poprzedniej rundzie dostało sromotne lanie we Wrocławiu 3:1. Z kolei Śląsk Wrocław w wypadku wygranej pozostawał w grze o europejskie puchary. Przede wszystkim oba zespoły walczyły o prymat najlepszej drużyny na Dolnym Śląsku. Na trybunach Dialog Areny zasiadło prawie 11 tysięcy widzów, którzy stworzyli wspaniałe widowisko.
Pierwsza połowa należała do podopiecznych Jana Urbana. Piłkarze Zagłębia od początku starali się zaatakować, jednak nie przynosiło to wymiernych rezultatów. W pierwszym kwadransie meczu co najmniej dwa razy zakotłowalo się pod bramką gości. Tym akcjom brakowało jednak wykończenia. Śląsk przyjmował gospodarzy na własnej połowie i starał się kontrować. Najgrożniejszy atak przeprowadzili w 18 minucie meczu, gdy po podaniu Sebastiana Mili w dobrej sytuacji znalazł się Łukasz Madej. Pomocnik Śląska strzelił minimalnie obok słupka. Zagłębie nadal przeważało. Największe zamieszanie w szeregach gości siał David Abwo. Nigeryjczyk kilka razy ogrywał pilnującego go Amera Spahica. W drużynie z Wrocławia prym wiódł juz po raz kolejny Sebastian Mila. Miejscowi mieli olbrzymie kłopoty z zatrzymaniem lidera Śląska, który rozkręcał się z minuty na minutę. W 26 minucie pod bramką Mariana Kelemena doszło do olbrzymiego zamieszania, czego efektem była dobra pozycja strzelecka dla Amira Osmanagića. Bośniak strzelił obok lewego słupka, a powinien przynajmniej w światło bramki, bo sytuacja ku temu była naprawdę dogodna. Lepszej przeważający w tej części gry gospodarze nie potrafili sobie wypracować i pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem.
Drugą z większym animuszem zaczęli piłkarze z Wrocławia. Podopieczni Oresta Lenczyka uwierzyli jakby mocniej, że mogą wygrać w Lubinie. Gola zdobyli w 63 minucie. Mila uderzył płasko z rzutu wolnego, Bojan Isailović wypuścił pilkę z rąk, a nadbiegający Piotr Celeban umieścił ją w siatce. Tego gola należy zapisać na konto Serba, który popełnił ewidentny błąd. Wściekły bramkarz jeszcze przez kilka minut nie mógł sobie darować kardynalnego błędu. Śląsk zdawał się kontrolować mecz. Ataki gospodarzy przypominały bicie głową w mur. Najbliżej szczęścia byli bodaj w 68. minucie po dośrodkowaniu Szymona Pawłowskiego piłki o mało do wlasnej bramki nie skierował Spahić. Futbolówka nieznacznie minęła słupek bramki Kelemena. Chwilę później szczęścia próbował niezmordowany Abwo. Słowak obronił i ten strzał. Prawdziwą klasę pokazał w samej końcówce, gdy wyciągnął się jak struna do piłki uderzanej przez Dawida Plizgę. Skrzydłowy gospodarzu uderzył precyzyjnie z rzutu wolnego. Piłkę odbił jednak kapitalnie dysponowany Kelemen.
Zagłębie Lubin - Śląsk Wrocław 0:1
Zagłębie: Isailović - Rymaniak, Horváth, Reina, Kocot - Abwo, Hanzel, Plizga, Pawłowski (70 Wilczek), Osmanagić (88 Błąd) - Traoré.
Śląsk: Kelemen - Socha, Celeban, Pawelec, Spahić - Madej, Elsner, Łukasiewicz, Szewczuk (81 Díaz), Mila (76 Sztylka) - Jezierski (46 Sobota).
Żółte kartki: Horváth, Hanzel, Wilczek - Pawelec, Elsner.
Sędziował: Szymon Marciniak (Płock).
Widzów: 10723.
