Przewodniczący winą za bijatykę pod siedzibą Polskiej Miedzi obarczył zarząd.
- Postawa zarządu przerosła moje wszelkie oczekiwania – stwierdził Zbrzyzny.- Przebieg tego spotkania jest bez precedensu. Wiele lat działam jako działacz związkowy i jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Niby otwarta brama, niby przywitanie kawą i herbatą... Ja czułem, że to podstęp i miałem rację. Prezes niby chciał rozmawiać, a kiedy pojawiliśmy się na miejscu, to nagle pojawiło się też tu kilkudziesięciu zbrojnych. Prezes uciekł. Wysłał dwumetrowych chłopów z tarczami. Kiedy chciałem wejść do środka i przemówić mu do rozsądku, potraktowano mnie tarczami, niczym zbira – mówi przewodniczący. - Wtedy ludzie nie wytrzymali – zauważa.
Zbrzyzny nie chciał usprawiedliwiać wielkiej agresji niektórych protestujących. - Związki zawodowe nie czują się winne – tłumaczył. - To zarząd powinien czuć się winny. To oni sprowokowali te zajścia. Im chyba zależało na tej zadymie – stwierdził. Dodał, że „być może nie zapanowaliśmy nad sytuacją”.
Przewodniczący podkreślał, że pracownikom zależało na na dialogu. Spotkali się jedynie z lekceważeniem oraz prowokacjami. - Zarządowi od początku nie zależało na rozmowie. Pracownicy w końcu tego nie wytrzymali. To ludzie wielkiego trudu i mają prawo walczyć o swoje – przekonywał.
Przekonywał, że zarząd powinien podać się do dymisji. - To ludzie, którzy nie dorośli do funkcji w tak wielkich firmach. Zachowali się skrajnie nieodpowiedzialne i szkodliwie. Oni nadają się do kabaretu – powiedział.
- Od jutra mamy swoisty strajk włoski – poinformował. - Zamierzamy bardzo rygorystycznie przestrzegać zapisów bezpieczeństwa pracy. To spowolni proces wydobywczy. Jeśli prezes ma honor, niech ustąpi – powiedział.
Na koniec powiedział, że dostrzega jeden plus zaistniałej sytuacji. - Zarząd zjednoczył cały ruch związkowy w KGHM. Za to mu dziękuję – zauważył z przekąsem.