Ostatnie dni przyniosły eskalację konfliktu. Klub ukarał zakazami stadionowymi aż jedenaście osób. - Obowiązywać one będą do końca sezonu 2011/12 – można było przeczytać w komunikacie prasowym klubu po meczu z Jagiellonią Białystok. - Osoby objęte zakazem naruszyły regulamin stadionu. Siedem z nich wniosło na stadion a następnie, podczas II połowy spotkania, rzucało na płytę boiska z sektora G rolki serpentyn. Skutkiem tego było przerwanie spotkania przez sędziego na czas usunięcia serpentyn poza pole gry, tak, by mecz mógł być kontynuowany.
Najwierniejsi kibice Zagłębia Lubin zaprotestowali przeciwko niesłusznym ich zdaniem zakazom.
W ostatnim czasie w klubie miały miejsce wydarzenia bez precedensu - piszą w swoim oświadczeniu. - Zarząd podjął działania eksterminacji kibiców na stadionie. Zaczęło się od karania ludzi za oprawę upamiętniającą Pawła Piotrowskiego, tj. karania za sytuację, którą notabene klub sam sprokurował. Następnie klub wystąpił ze zmasowaną akcją niszczenia wszystkich oficjalnych fanklubów, od utrudniania im organizacji przyjazdów do Lubina, poprzez zakazy wywieszania ich flag, a skończywszy na karaniu zakazami klubowymi ludzi, którzy wbrew pomysłowi prezesa owe flagi wywieszali – podkreślają w piśmie. Jednocześnie deklarują, że od najbliższego meczu zaprzestaną wywieszania kibicowskich flag.
Ostatnie wydarzenia to kolejny akt konfliktu. Prezes Jerzy Koziński nie cieszy się najlepszą opinią wśród kibiców Zagłębia Lubin. Sympatycy drużyny zarzucają mu m.in. niekompetencję oraz złą wolę. W ich pamięci zapisał się on jako prezes, który już raz w sezonie 2002/2003, pozwolił spaść drużynie do ówczesnej II ligi. Zespół w tamtym sezonie miał powalczyć o europejskie puchary, a zakończył go spadkiem do niższej ligi. Druga kadencja Kozińskiego od początku oceniana była negatywnie. Czara goryczy przelała się po wysoko przegranym meczu wyjazdowym ze Śląskiem Wrocław (3:1). Zdaniem kibiców piłkarze zrobili niewiele, aby ten mecz wygrać. Zaczęli coraz głośniej domagać się dymisji prezesa i przewietrzenia szatni. W przerwie zimowej drużynę opuścił Mateusz Bartczak, który miał niezwykle udaną rundę, lecz przez kibiców był postrzegany jako piłkarz psujący atmosferę w szatni. Kilka tygodni później wybuchła kolejna afera. Klub nie potrafił uszanować pamięci swojego byłego piłkarza Pawła Piotrowskiego, który zginął śmiercią tragiczną w 2001 roku. Przez lata istniała niepisana umowa, że numer „10”, z którym występował piłkarz, zostanie zastrzeżony. Została ona zerwana w pierwszy meczu rundy wiosennej z Koroną Kielce. W drugiej połowie meczu z „dychą” na boisku pojawił się Dennis Rakels. Kibice zdecydowanie zaprotestowali przeciwko temu pomysłowi, a klub dopiero po kilku dniach przyznał im rację.
W ostatnich dniach nastąpiła eskalacja konfliktu. Pojawiły się, niesłuszne zdaniem kibiców, zakazy stadionowe. W najbliższym meczu z Lechem Poznań zabraknie flag. Można się spodziewać, że do protestu przyłączą się w jakiś sposób sympatycy drużyny z Wielkopolski. W ubiegłym tygodniu, w czasie meczu z GKS Bełchatów, wywiesili oni transparent o treści wskazującej na to, że solidaryzują się z kibicami z Lubina.