Jak udało nam się ustalić, podwyżka jest kwestią czasu. Decyzja już zapadła. - Potwierdzam, że szykuje się nam pierwsza od kilku lat zmiana cen biletów – informuje Krzysztof Maj, rzecznik prezydenta miasta. - W najbliższym czasie poinformujemy o szczegółach tej podwyżki.
Niepotwierdzona jeszcze informacja lotem błyskawicy obiegła przystankowe wiaty. - Już kilka osób pytało mnie o nowe ceny biletów – mówi sprzedawczyni w kiosku na ulicy Skłodowskiej – Curie. - Jeszcze nic o tym nie wiem. U mnie ceny pozostają bez zmian – zauważa.
Przypomnijmy, że za bilet normalny płacimy 2 zł, ulgowy kosztuje o połowę mniej. - Ostatnio codziennie dojeżdżam autobusem na działkę – mówi Irena. - Za podróż w dwie strony płacę 2 zł, a renty mam 800 zł. Nic nie wiedziałam o podwyżce. Wszystko teraz drożeje. Jak oni to sobie wyobrażają? - pyta zrezygnowana.
- Przez miesiąc wydaję około 100 zł – mówi Wojtek, który codziennie dojeżdża do pracy. - Podwyżka za podwyżką, a drogi wyglądają jak wyglądały. Jeśli podrożeje choćby o 20 gr, to już odczuje to na własnej kieszeni. Niewykluczone, że przesiądę się do samochodu...
Opinia o zmianie środka lokomocji jest jednak rzadkością. Większość pasażerów deklaruje dalsze korzystanie z usług miejskiego przewoźnika. - Wydaję 40 zł w skali miesiąca – zauważa Paulina, która autobusem podróżuje na zajęcia. - Nie zrezygnuję z ich usług. Jestem studentką i pieniędzy brakuje mi na każdym kroku. Dopóki nie kupię własnego samochody, będę korzystała z autobusów – podkreśla.
Dla niektórych korzystanie z usług miejskiego przewoźnika jest koniecznością. - Miesięcznie wydaję na bilety około 80 zł – mówi Mariusz, który na przystanku czekał na autobus jadący na osiedle Przylesie. - Podwyżka mnie nie cieszy, ale nadal będę jeździł komunikacją miejską. Muszę dostać się do pracy, a taksówką przecież nie będę dojeżdżał. Autobusem wyjdzie mimo wszystko taniej.