Transfer reprezentanta Litwy miał być dużym wzmocnieniem dla drużyny z Lubina. Galkevicius zdążył wyrobić sobie dobrą markę w swojej ojczyźnie. Kreatywny i przebojowy rozgrywający – piłkarza o takich przymiotach szukała kadra trenerska. Wydawało się, że Litwin w niedługim czasie może zostać kluczowym zawodnikiem zespołu. Prasa sportowa przedstawiała go jako jego przyszłą gwiazdę. Szanse na to wzrosły w momencie, gdy z klubem pożegnał się Mateusz Bartczak. Ten ostatni od dawna nie cieszył się uznaniem miejscowej publiczności, aczkolwiek z powodzeniem rządził i dzielił w drugiej linii zespołu. Nawet mniejsza rywalizacja nie zaowocowała długo oczekiwanym debiutem.
Galkevicius do dzisiaj nie powąchał nawet boiska. Na początku na przeszkodzie stał uraz, jakiego się nabawił na jednym z treningów. Teraz, gdy jest już w pełni sił, nieoczekiwanie przegrywa sportową rywalizację nawet z miejscową młodzieżą. W ostatnim meczu trener Urban do kadry meczowej powołał aż sześciu młodzieżowców. Litwin cały mecz oglądał z trybun w towarzystwie uroczej niewiasty. Po spotkaniu nie krył rozczarowania takim obrotem sprawy. - Przyszedłem tu grać – zapewniał. - Jestem zdrowy i po kontuzji nie ma już śladu. Trener stawia na innych piłkarzy. Chciałbym dostać szansę gry – stwierdził sympatyczny piłkarz. Podkreślał, że nie obraża się na trenera i zamierza pracować jeszcze ciężej na jego uznanie. - Ja widzę na treningu jak wyglądają moi zawodnicy. Oceniam ich na tej podstawie, a nie przez pryzmat tego, skąd do nas trafili i za jego pieniądze. Mogę się oczywiście pomylić, ale staram się stawiać na najlepszych - powtarza na każdym kroku nowy trener Zagłębia.
Ostatnio, jeśli już występuje, to jedynie w ramach rozgrywek Młodej Ekstraklasy. W poniedziałek wystąpił w Białymstoku. Jego występ został oceniony pozytywnie. Cóż z tego, skoro boisko opuścił już w przerwie zgłaszając uraz stopy. Wygląda na to, że na debiut będzie musiał jeszcze poczekać.