- Nie przyznaje się do błędu – powiedział nam zaraz po meczu Bartosz Rymaniak. Młody obrońca był mocno przejęty sytuacją z ostatniej minuty pierwszej odsłony meczu. Już po meczu co najmniej dwa razy próbował dyskutować z arbitrem na temat wątpliwego rzutu karnego.
- W końcówce pierwszej połowy sędzia podyktował kontrowersyjny rzut karny za twój rzekomy faul na Michale Kucharczyku. Czy rzeczywiście faulowałeś w tej sytuacji?
- Moim zdaniem w tej sytuacji nie było żadnego kontaktu między mną a Kucharczykiem. Myślałem nawet, że to może David Abwo wytrącił go w tej sytuacji z równowagi i za to został podyktowany rzut karny. Później się okazało, że nie było w ogóle żadnego kontaktu między nami i zawodnikiem Legii. Sędzia stał blisko i dziwię się, że podyktował tego karnego. Rozmawiałem z nim po meczu i teraz cały czas chce mi wmówić, że był karny. Nie przyznaje się do błędu. Rozmawiałem z kilkoma osobami, które oglądały mecz w telewizji i one po obejrzeniu powtórek potwierdzają, że karnego nie było. Szkoda, że takiej klasy sędzia się myli. Mam nadzieję, że wyciągnie wnioski.
- Niezależnie od tej decyzji, wydaje się, że sami sprokurowaliście tę sytuację. Abwo miał piłkę przy nodze, łatwo dał ją sobie odebrać, a później zagraliście już obaj zbyt pasywnie w obronie. Tej sytuacji można było uniknąć. Czy zgodzisz się z tą opinią?
- Zgadza się. Każda bramka wynika z błędu. David mógł wybić. Teraz po meczu jesteśmy mądrzy. Taka jest piłka. Sędzia też się pomylił. Te błędy nałożyły się na siebie i skończyło się rzutem karnym. Trochę jesteśmy zniesmaczeni tym remisem, ale przed meczem każdy wziąłby ten remis w ciemno. Dla nas jest to cenny punkt i czwarty mecz z rzędu bez porażki.
- Czyli jesteście zadowoleni z tego wyniku?
- Myślę, że tak. Tutaj się zawsze ciężko gra. Legia ma bardzo dobrych i nie mogliśmy się odkryć. Wyglądaliśmy dobrze taktycznie. Gole padły po kontrach. Mogliśmy wygrać ten mecz, ale nie udało się…
- Zostałeś ukarany żółtą kartką, czwartą w tym sezonie, co oznacza pauzę w kolejnym meczu...
- Tak, to prawda. Mecz z Jagiellonią obejrzę z trybun. Mam nadzieję, że koledzy jeszcze raz pokażą, że potrafią grać w piłkę i wygramy ten mecz.
(Przerywamy rozmowę. W korytarzu pojawia się sędzia Hubert Siejewicz. Rymaniak błyskawicznie doskakuje do arbitra.)
- Panie sędzio… - zaczyna dyskusję.
- Karny jest. Nie mam wątpliwości – odpowiada zdecydowanym głosem Siejewicz.
- Nie. W telewizji było widać, że… - nie daje za wygraną Rymaniak.
- Kamera to kamera!
- No, ale po co pan się upiera?
- Ja w kamerze nie widziałem, ja z boiska widziałem – tłumaczy arbiter.
- To po co pan się upiera? Stoi pan na boisku i… – nie daje za wygraną piłkarz.
Siejewicz idzie w kierunku wyjścia z tunelu. Jeden z przysłuchujących się rozmowie dziennikarzy mówi, że karnego podobno nie było.
- „Podobno”, a to ważne słowo – kończy z uśmiechem i znika szybko w tunelu.
(Wracamy do rozmowy)
- Jak oceniasz swój występ? Miałeś moim zdaniem kilka naprawdę dobrych momentów, ale i kilka razy Kucharczyk mocno ci uciekł.
- Tak było. Z tego co liczyłem to chyba raz mi uciekł Kucharczyk. Większość pojedynków wygrałem. Nie mnie oceniać mój występ. Od tego jest trener. Najważniejsze, że nie przegraliśmy na Legii i tym samym podtrzymaliśmy dobrą passę.