W polskich szpitalach jedynie 5 procent pielęgniarek zatrudnionych jest w ramach kontraktów. 95 procent nadal ma umowy o pracę. Teraz, pielęgniarki protestują, ponieważ w piątek przegłosowano uchwałę, na mocy której pielęgniarki mogą być zatrudniane na kontraktach. Nowe zasady dotyczą oddziałów szpitalnych, na których opieka odbywa się całodobowo. Kontrakty nie obejmują na przykład opieki domowej. Według przedstawicielek Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, między którymi znajduje się również Małgorzata Siwoń z lubińskiego szpitala, dyrektorzy szpitali mogą przymuszać kobiety do zmiany umów z etatu na kontrakt, a to, według nich, automatycznie wydłuży czas pracy, może również negatywnie odbić się na zdrowiu pielęgniarek, które będą przemęczone, a w ostatecznym rozliczeniu na chorych pacjentach.
Pielęgniarki w prawdzie nie narzekają otwarcie na warunki, choć śpią na ziemi, nie mają się gdzie umyć, a jedzenie donoszą im inne pielęgniarki, ale zapowiedziały już, że protestować będą do skutku.
Głosy w sprawie protestu pielęgniarek są podzielone. Część mieszkańców uważa, że należą im się umowy o pracę, a nie kontrakty i podwyżki, o które walczą związki zawodowe. Jest jeszcze druga część, która myśli całkowicie odwrotnie.
- Byłam ostatnio w szpitalu z małym dzieckiem, spędziłam tam z maluchem prawie dwa tygodnie i nie jestem w stanie nic dobrego powiedzieć o pracy pielęgniarek – powiedziała nam pani Dorota [dane do wiadomości red.], mama 14-miesięcznej dziewczynki. - Całą dobę przy dzieciach są rodzice. To oni się nimi zajmują, przewijają, karmią, trzymają w trakcie badań, zajmują dzieci kiedy trzeba zrobić zastrzyk lub pobrać krew. Nie wspominając już nawet o tym, że nie należy im się łóżko, całą dobę muszą siedzieć, spać na krześle. Pielęgniarki wszystko robią z wielką łaską i nie daj boże, przerwiesz im pogaduszki przy kawce i ciasteczku. W dyżurce non stop siedzi kilka pań, które rozmawiają o dietach, wakacjach, modzie, a jak podejdziesz i poprosisz o pomoc, to najpierw trzeba wysłuchać pretensji i pouczeń, potem człowiek usłyszy jakim złym jest rodzicem i że dziecko choruje przez nas, a na końcu po kilku prośbach z łaską pomogą czy zobaczą co z dzieckiem. Rozumiem, że ta praca jest ciężka, ale każdy sam wybiera gdzie chce pracować i jak się komuś nie podoba zakres obowiązków, to nie powinien zatrudniać się w tym zawodzie.