Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Lubin
Kto zgasił światła?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Czy mogło dojść do katastrofy lotniczej na lubińskim lotnisku? Prokuratura bada okoliczności zdarzenia do jakiego doszło w trakcie lądowania – ktoś wyłączył oświetlenie nawigacyjne i przynajmniej dwa samoloty musiały lądować bez świateł.

W grudniu ubiegłego roku do lubińskiej prokuratury złożono pierwsze zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa poprzez wyłączenie świateł nawigacyjnych PAPI. Oświetlenie pasa do lądowania pomaga pilotom bezpiecznie posadzić maszynę na ziemi. Jeżeli światła nie zostaną włączone może dojść do katastrofy, szczególnie jeżeli widoczność jest ograniczona lub zapada zmierzch.

Jedno z dwóch zawiadomień jakie sprawdza prokuratura złożył Zakład Hydrotechniczny należący do KGHM Polska Miedź S.A., drugie Stanisław Barabaś, lubiński przedsiębiorca, który uważa, że światła wyłączono specjalnie – po sprzeczce do jakiej doszło pomiędzy nim, a prezesem Aeroklubu Zagłębia Miedziowego.

- Mieliśmy spięcie personalne pomiędzy mną, a prezesem Aeroklubu w związku z wypuszczeniem skoczków spadochronowych na lotnisku w Lubinie – powiedział nam Stanisław Barabaś. - Następnego dnia wracaliśmy z Szymanowa i podchodząc do lądowania zapaliliśmy sobie światła oświetlające pas. To nie była noc, ale już zaczynał się zmrok, była mgła, ogólnie widoczność nie była najlepsza, praktycznie w ogóle nie było widać lotniska – wspomina lubinianin. - Z powietrza, poprzez wybranie odpowiedniej częstotliwości można te światła zapalić i tak zrobiłem. Po jakiś 30 – 40 sekundach zgasły i nie zapaliły się ponownie, stwarzając kolosalne zagrożenie przy lądowaniu. Pasa praktycznie nie było widać. Musieliśmy wylądować bez świateł.

Stanisław Barabaś sprawdził też czy w czasie, w którym lądował na lubińskim lotnisku nie doszło do awarii oświetlenia.

- Pozwoliłem sobie sprawdzić z jakiego powodu te światła zgasły, może to była jakaś awaria – mówi Barabaś. - Wszystko wskazuje na to, że zostały wyłączone ręcznie. Wiadomo było, że podchodzimy do lądowania ponieważ przez radio nadaliśmy odpowiedni komunikat. Uważam, że zostało to zrobione złośliwie, w wyniku wcześniejszej awantury, żeby mi utrudnić życie wyłączono światła. Teraz sprawdza to prokuratura. Świtała są serwisowane przez firmę wrocławską, która w ekspertyzie napisała, że światła były sprawne, mogły być wyłączone tylko ręcznie.

Sprawą obecnie zajmuje się legnicka prokuratura.

- Prowadzimy śledztwo w sprawie sprowadzenia w okresie od sierpnia do 17 września 2010 roku w Lubinie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym poprzez wyłączenie oświetlenia nawigacyjnego PAPI w trakcie podchodzenia samolotów do lądowania – powiedziała nam Joanna Sławińska-Dylewicz, rzecznik prasowy prokuratury. - W listopadzie do prokuratury Rejonowej w Lubinie zostało złożone zawiadomienie przez Zakład Hydrotechniczny należący do KGHM Polska Miedź S.A. o podejrzeniu zaistnienia przestępstwa. Miało mieć to miejsce w sierpniu 2010 roku. Jednocześnie zawiadomienie złożyła osoba fizyczna, również chodziło o wyłączenie świateł nawigacyjnych w dniu 17 września – dodaje rzecznik. - Na obecnym etapie przesłuchiwani są świadkowie, zarówno obsługa lotniska, osoby odpowiedzialne za oświetlenie na lotnisku i pokrzywdzeni. Dopiero po pozyskaniu tych materiałów w całości zostanie podjęta decyzja choćby w zakresie zasięgnięcia opinii na przykład biegłego z zakresu lotnictwa cywilnego.

Aeroklub Zagłębia Miedziowego działa od lat, jednak erę świetności ma już dawno za sobą. Przed laty prężnie działały tam różne sekcje, do których wręcz lgnęli młodzi mieszkańcy regionu. Jedni chcieli być pilotami, inni skupili się na modelarstwie i tak do tragicznego wypadku – w 1999 roku, w listopadzie, kiedy w trakcie pokazu zginął skoczek spadochronowy. Od tamtego czasu aeroklub utrzymuje się siłą i pieniędzmi swoich członków oraz sponsorów – głównie lokalnych biznesmenów.

Kto zatem zdecydował się wyłączyć światła podczas lądowania jednego z nich? Tego jeszcze nie wiadomo. Wiemy jednak, że za przestępstwo sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa w ruchu powietrznym grozi kara od 6 miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności.


ech



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Czwartek 25 kwietnia 2024
Imieniny
Jarosława, Marka, Wiki

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl