- Święto Trzech Króli to swoista konsekwencja tego wszystkiego co się działo w związku z Betlejem – powiedział nam ks. Dariusz Kułan, dyrektora Salezjańskiego Liceum Ogólnokształcącego w Lubinie. - Okazuje się, ze świat chrześcijański, opierający się na osobie Jezusa Chrystusa zaczął fascynować również innych ludzi. Jeżeli mówimy o kwestii mędrców ze wschodu, to nie mówimy od samego początku, że byli oni chrześcijanami. Oni śledząc dzieje świata, tego co się dzieje na arenie globu, otrzymali realne znaki, że jest ktoś, kto może w ich życie wnieść zupełnie nową jakość. Zapragnęli tego i udali się w bardzo daleką drogę z całą swoją mądrością i całym swoim pragnieniem poszukiwania.
Większości wierzących Trzej Królowie kojarzą się z osobami majętnymi, władcami dalekich krain, którzy chcieli złożyć pokłon nowo narodzonemu. Czy tak było w istocie?
- My określamy ich mianem królów ze wschodu, jednak tradycja w wyraźny sposób mówi, że byli to mędrcy ze wschodu, czyli niekoniecznie osoby wysoko postawione w sensie godności, ale na pewno ktoś kto poszukiwał, odczuwał niespełnienie ludzkiego serca. Wydaje mi się, że od momentu, kiedy mędrcy spotkali się z nową rzeczywistością poszli już nową drogą.
Niektórzy z wierzących wspominają również o czwartym mędrcu.
- Są takie tradycje, które opowiadają o czwartym mędrcu, który dotarł do Chrystusa w momencie kiedy ten niósł krzyż na Golgotę – opowiada ksiądz. – Znalazł się tam dlatego, że po drodze czynił wiele dobra. Był tak wrażliwym człowiekiem, że za każdym razem, kiedy wiedział, że ktoś potrzebuje pomocy, pomagał mu i to go bardzo opóźniało. Trzej mędrcy zetknęli się z Chrystusem na początku jego ziemskiego życie, czwarty na jego końcu.