Na wczorajszej sesji Rady Miejskiej radni debatowali między innymi nad wysokościami zarobków prezydenta Lubina. Na wniosek przewodniczącego rady, zaproponowano pensję zasadniczą w wysokości 6 tysięcy złotych i dodatek funkcyjny w wysokości 2,1 tysiąca złotych.
Oprócz tego Robertowi Raczyńskiemu przyznano również dodatek specjalny w wysokości 40 procent łącznego wynagrodzenia zasadniczego i dodatku funkcyjnego.
W sumie daje to 11 340 złotych.
- Prezydent Raczyński przez ostatnią kadencję pracował bez angażu, bo Rada Miejska nie uchwaliła przez cztery lata prawomocnej uchwały – mówił na sesji przewodniczący Andrzej Górzyński. - Przez ten czas dostawał pobory, które były uchwalone osiem lat temu. W związku z tym, żeby zrobić porządek wystąpiłem z inicjatywą uchwalenia panu prezydentowi miesięcznego wynagrodzenia.
Uchwała została przyjęta większością głosów Lubin 2006. Dwóch radnych wstrzymało się od decyzji, jednym z nich był Krzysztof Olszowiak.
- Nie głosowałem przeciwko podwyżce dla pana prezydenta – powiedział nam. - Nie jestem również pewny, czy pan prezydent zasługuje na podniesienie pensji do maksimum, bo tak wynika z obliczeń. Wstrzymałem się od głosu. Niech to będzie formalny kredyt zaufania radnego dla prezydenta, aby wszystkie obietnice, które padły podczas wyborów zostały zrealizowane, przede wszystkim dla mieszkańców i aby budżet, który został przedstawiony radnym był budżetem przyjaznym dla Lubina.
Olszowiak przyznaje, że Robert Raczyński w poprzedniej kadencji nie miał uchwalonej pensji, jednak jego pobory były niewiele niższe od tych ustalonych na kadencję 2010 – 2014.
- Prezydent otrzymywał przez całą kadencję pensję i nie widzę tu żadnych nadzwyczajnych rzeczy – mówi Olszowiak. - Faktycznie była to pensja na poziomie uchwalonym jeszcze przez radę kadencji 2002 – 2006. Z różnych przyczyn ta uchwała nie została zmieniona, były jednak takie próby. Pobory prezydenta nie były małe, nie pamiętam ile dokładnie, ale nie były dużo niższe niż te, które uchwalono teraz.