Świadomie współpracował z SB – takie określenie pojawiło się przy nazwisku Andrzeja Górzyńskiego, lubińskiego radnego i przedsiębiorcy znanego w mieście. Po opublikowaniu tej informacji przez media, Górzyński zwołał konferencję by powiedzieć, że tak naprawdę to on nie wie o co chodzi i dlaczego takie informacje się pojawiają, ponieważ nigdy ze Służbami Bezpieczeństwa nie współpracował czy to świadomie czy nieświadomie.
Sprawa nabrała tempa w związku ze zbliżającymi się wyborami, ponieważ Andrzej Górzyński nie chce zawieść zaufania swoich wyborców. – Ja mam w tym mieście rodzinę, dzieci i wnuki – mówi.
Górzyński zwrócił się do IPN o wyjaśnienie sprawy i na dzień dzisiejszy, wszystko by wskazywało na to, że radny wypełniając oświadczenie po prostu pomylił kartki.
- Stare oświadczenia zostały unieważnione, a w IPN są nowe oświadczenia – mówi radny Górzyński. – Nowe oświadczenia wyglądają tak – są trzy strony, na pierwsze widnieje faktycznie informacja, że nie współpracowałem, bardzo podobna jest druga strona, którą niestety wypełniłem i podpisałem. Nie wiem jak to się stało, ale się stało. Z tymże, druga strona składa się z dwóch części – pierwsza, że współpracowałem, a druga, część B, będąca integralną częścią części A, i tu już wyraźnie trzeba wypełnić – z jaką służba współpracowałem, w jakim okresie. Tej drugiej części nie wypełniłem, bo nie mogłem, przecież nie współpracowałem. W związku z tym, zostałem wezwany do IPN, żeby wyjaśnić dlaczego nie wypełniłem drugiej części. Wtedy właśnie wyjaśniłem, że nie współpracowałem, moje wyjaśnienie przyjęto i myślałem, że na tym sprawa się skończyła, niestety nie.
O tym, czy lubiński radny współpracował z SB, czy też nie, dowiemy się za jakiś czas. Jednak radny obawia się i ma ku temu powody, że sprawa nie rozstrzygnie się przed listopadowymi wyborami.
- Składam nowe oświadczenie lustracyjne – oświadcza Górzyński. – Nie wiem jaka będzie dalsza procedura, czy uznają to za niewłaściwe, ponieważ już jedno oświadczenie złożyłem. Po prostu nie wiem.
Andrzej Górzyński wierzy w to, że znajomym i jego wyborcom wystarczą zapewnienia o prawdomówności. Mało tego, w trakcie wizyty w Instytucie Pamięci Narodowej dowiedział się, że nie jest jedyna osobą, która boryka się z takimi problemami, w Legnicy są przynajmniej trzy. Teraz radny musi czekać, aż do centrali IPN dotrą informacje ze wszystkich oddziałów Instytutu w jego sprawie. Jak do tej pory, w żadnym z oddziałów nie znaleziono choćby śladu wskazującego na to, że Górzyński był donosicielem.