Jerzy Radło
Jerzy Radło, mieszkaniec Lubina:
- Ci, co pracowali w stanie wojennym i walczyli mieli rację. Za to ich popieram. Ja nie brałem czynnego udziału w tych manifestacjach. A sama zbrodnia to kilka zabitych osób, te krzyże w naszym mieście i świadomość tego, że jak będą walczyć to może coś wywalczą. Powiem tak, za komuny ludziom żyło się lepiej.
Adam Such
Adam Such, absolwent PWSZ w Legnicy:
- Jest to w pewnym sensie przeżycie. Powrót do przeszłości. Pamięć. W moim rodzinnym domu o tym się mówiło, a dzięki mediom mam świadomość tego, co się działo w Lubinie w sierpniu 1982 roku.
Barbara Arentowicz
Barbara Arentowicz, emerytowana pielęgniarka, lubinianka:
- Nigdy się nie odda tego, co się wtedy wydarzyło. Wyrok niby jest wydany, ale nie jest jeszcze prawomocny. Władza sobie z tym nie radzi. W tamtym okresie byłam czynną pielęgniarką. Nosiłam paczki od żon dla strajkujących górników. Nigdy nie zapomnę widoku małej 4 – letniej dziewczynki, która chodziła z fotografią swojego ojca i mówiła „tatusiu wróć do nas”. Ratowałam też koleżanki męża, który był pobity. ZOMO ich pędziło jak bydło. Oni bili tam gdzie popadnie. Byli w jakimś amoku, jak nafaszerowani narkotykami, nawet karetki pogotowia okładali pałami.
Stanisław Pogorzelski
Stanisław Pogorzelski, uczestnik krwawej demonstracji:
- Sam wyciągałem petardę z wózka. Na całe szczęście zdążyłem ją złapać i wyrzucić dalej, inaczej wybuchłaby i zabiła dziecko, a wszystko działo się na oczach matki. Koło dawnego DEFILU spotykaliśmy się na zbiórki w związku ze strajkiem. Jeden zomowiec powiedział do mnie, że jestem bandytą. Pamiętam też, jak uciekaliśmy z kolegą z Legnicy. Wpadliśmy do mieszkania naszego kolegi, a ZOMO, wrzuciło nam petardę do mieszkania. Zaczęły palić się meble. Musieliśmy je odsuwać szybko, bo baliśmy się, że spłoną.
Halina Młodkowska
Halina Młodkowska:
- Człowiek się chował w domu, ja nigdzie nie wychodziłam, nawet do mieszkających blisko rodziców. Miałam małe dziecko, po prostu bałam się. Mój malutki syn bał się tych wybuchów i chował się pod łóżkiem. Łzy leciały od tych petard, zatykało nos. Jest to przykry temat, zginęli ludzie, ale dzielnie walczyli.
Małgorzata Dańczak
Małgorzata Dańczak:
- Pamiętam tylko tyle jak mój ojciec wracał z pracy i opowiadał, że źle się dzieje w mieście. Byłam mała i nie zdawałam sobie sprawy z tego co się działo. Teraz przechodząc ulicami Lubina, patrząc na te krzyże, człowiek zastanawia się, ile musiało się przelać krwi. To straszne i oby się nigdy nie powtórzyło.
Piotr Brożek
Piotr Brożek:
- W 1982 roku miałem zaledwie sześć lat, wiec niewiele pamiętam. Mój dziadek nie pozwalał mi wychodzić na dwór, a ja się strasznie denerwowałem. Teraz już wiem, on chciał mnie uchronić od kul. Mieszkaliśmy wtedy w Rynku i zaglądaliśmy razem z siostrą przez okno. Widziałem ZOMO. Sama zbrodnia lubińska to wielka tragedia, zginęli ludzie, kilka osób było rannych. Chylę czoło nad nimi.
Marta Duda
Marta Duda, głogowianka:
Uważam, że każda zbrodnia jest okrutna. Nikt nie ma prawa odbierać drugiemu człowiekowi życia, bo nie on je mu dał. Tym bardziej jest to nie do przyjęcia, gdy obywatele wychodzą na ulice, by zamanifestować swoje niezadowolenie. W końcu państwo powinno nas chronić, a nie atakować.
Zdjęcia: Wincenty Kołodziejski / Anna Bachta