Dzieci skrzętnie przechowują skarby związane z ulubionym zespołem: zdjęcia drużyny, fotografie piłkarzy, koszulki i piłki z autografami.
– Dostałem tę koszulkę po meczu od Dariusza Jackiewicza, piłkarza – chwali się jeden z wychowanków Adrian. – Mam też karty ze wszystkimi zawodnikami. Chłopiec wiernie kibicuje drużynie. Ogląda wszystkie mecze Zagłębia Lubin. Najczęściej w telewizji, bo nie wszystkim dzieciakom udaje się pojechać na każdy mecz do Lubina. – Dzieci mają darmowe wejście na wszystkie mecze, ale nie mamy dużego autobusu, żeby zawsze zabrać całą czterdziestkę. Dlatego jeżdżą 12- lub 14-osobowe grupki – mówi Elżbieta Tylak i dodaje: – Zawsze jest wojna o to, kto pojedzie.
Chcą być tacy sami
Prawie wszyscy chłopcy z Domu Dziecka marzą, by zostać piłkarzami. Chętnie grają w nogę z kolegami, mają też swoją drużynę, która rozgrywa mecze z dzieciakami z miasta albo z zespołami z innych domów dziecka. – Braliśmy też udział w turnieju drużyn podwórkowych w Lubinie – opowiada Adrian, który chciałby być obrońcą. Chłopaki grają też w szkolnych reprezentacjach. – Jeżdżę na wszystkie zawody, gram na różnych pozycjach, czasem strzelam gole – mówi z dumą Patryk. – Chciałbym kiedyś grać w Zagłębiu. O piłkarskiej karierze marzy też 12-letnia Gabrysia. W czasie gry nie ustępuje chłopakom. Kłóci się z Adrianem, o to, kto kogo okiwa. Ustalają, że gdy przestanie padać deszcz, pójdą się zmierzyć na boisku.
Więcej na stronach Gazety Wrocławskiej