Obrońca oskarżonej Urszuli R., byłej dyrektorki lubińskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej z powodu groźnego wypadku, który zablokował przejazd na drodze do Lubina spóźnił się na zaplanowaną dzisiaj rozprawę. To kolejny raz przedłużyło i tak długi proces. Na szczęście kolejną rozprawę i wysłuchanie mowy końcowej zarówno oskarżonej jak i jej obrońcy zaplanowano na połowę sierpnia, także wyrok w głośnym procesie o mobbing w MOPS już niedługo.
Sprawa mobbingu w lubińskim MOPS ciągnie się od 2003 roku. Dokładnie siedem lat temu, 3 kwietnia do prokuratury złożone zostało zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez zajmująca stanowisko dyrektora Urszulę R. Szefowa placówki miała stosować mobbing wobec swoich pracowników. Oskarżona jest o uporczywe i złośliwe naruszanie praw podległych jej pracowników, naruszanie ich godności osobistej i znieważanie.
Jak przed sądem zeznawały pracownice MOPS, dyrektorka miała faworyzować nowy związek zawodowy, zmuszać do zapisywania się w jego szeregi, faworyzować podległych pracowników, którzy należeli do grona tych „lojalnych”, a pozostałym utrudniać pracę na różne sposoby.
- Urszulę R. oskarża się o to, że w okresie od sierpnia 2000 roku, do kwietnia 2003 roku, uporczywie i złośliwie naruszała prawa zatrudnionych pracowników – mówiła w mowie końcowej prokurator. - Przeprowadzone w niniejszej sprawie postępowanie sądowe oraz dowody zgromadzone w toku postępowania pozwalają na przyjęcie, że oskarżona swoim zachowaniem dopuściła się zarzucanych jej czynów. Oskarżona swoim zachowaniem uporczywie i złośliwie naruszała prawa podległych sobie pracowników, poprzez naruszanie ich godności i dóbr osobistych, szykanowanie i upokarzanie bez powodów, z powodu uprzedzeń natury osobistej. Przejawianie agresji słownej poprzez używanie w stosunku do nich wulgaryzmów, słów obraźliwych, nadużywania władzy karania w stosunku do nieakceptowanych przez siebie pracowników poprzez pozbawianie lub obniżanie premii uznaniowej, zmiany warunków pracy, przenoszenie na inne stanowisko, stosowanie upokarzającego systemu sprawdzania kwalifikacji pracownic, a także wymuszanie określonego zachowania pod groźbą utraty pracy.
Z zeznań pracownic lubińskiego ośrodka wynika również, że to nie jedyne problemy. Była dyrektorka miała swoich poddanych zmuszać do zbierania podpisów na swoich listach wyborczych.
Prokurator w mowie końcowej przekonywała, że czyny Urszuli R. bez wątpienia mają dużą szkodliwość społeczną. Dla oskarżonej prokuratura domaga się uznania jej winną zarzucanych czynów i skazania na karę łączną dwóch lat więzienia z zawieszeniem na pięć lat, kary grzywny i orzeczenia zakazu pełnienia funkcji kierowniczych w jednostkach administracji państwowej i samorządowej na okres pięciu lat.
Na zakończenie procesu musieliśmy długo czekać, przez trzy lata sprawą zajmowała się prokuratura, teraz, jak przekonują oskarżycielki posiłkowe, wiele osób odetchnie z ulgą, ponieważ ten temat zostanie w końcu zamknięty.
- Skutki tego co miało miejsce kilka lat temu odczuwamy do dziś – mówiły oskarżycielki posiłkowe. - Nerwice, depresje i inne zaburzenia, niektóre osoby leczą się do dziś.
- Nic nam nie odda tego co nam zabrano, poprzez działania oskarżonej – mówiła Anna Dziedziulo, ze Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej. - Nikt nam nie odda zdrowia, a podziały, które wtedy powstały, istnieją do dziś.
Jak przekonywały oskarżycielki posiłkowe, podzielenie pracowników, do którego doszło prawie 10 lat temu do dziś przeszkadza w pracy, ludzie nie chcą o tym rozmawiać, a problemy i konflikty tylko się pogłębiają.
Wysłuchanie mowy końcowej obrońcy oraz samej oskarżonej Urszuli R. zaplanowano na dzień 19 sierpnia. Być może wtedy zapadnie również wyrok.