Przypomnijmy, że proces dotyczy sprawy budowy salonu Mercedesa w Lubinie. Według prokuratury, Lubińska Spółka Inwestycyjna podpisując umowę ze zleceniodawcą naraziła na straty miasto, czyli właściciela spółki. Umowy miały być niekorzystne, a kary umowne za niewykonanie zadania podwójne. Do tego, sama LSI, nie miała odpowiedniego zaplecza, aby w bardzo krótkim terminie zbudować salon. LSI, zarządzana przez Artura Dubińskiego spóźniła się z oddaniem inwestycji do użytku około pół roku. Inwestor zażądał pieniędzy, a prokuratura, po doniesieniu przez Najwyższą Izbę Kontroli wszczęła postępowanie. Ostatecznie sprawa trafiła na wokandę.
W trakcie procesu pojawiło się wiele wątków. Świadkowie obrony usiłowali przekonać sąd, że wina za opóźnienia z oddaniem salonu do użytku leży po stronie inwestora, który wręcz utrudniał budowę.
Współpraca pomiędzy stronami nie układała się najlepiej, do tego wszystkiego dochodziły również podwójne kary za opóźnienia, a biorąc pod uwagę, że podwykonawcy działający na zlecenie LSI mieli w umowach zapisane „pojedyncze” kary za niewywiązanie się z umowy, spółka decydując się na realizację zadania podejmowała duże ryzyko. Należy również pamiętać o tym, że gwarantem dla Lubińskiej Spółki Inwestycyjnej było poręczenie Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Lubinie, które swoim majątkiem odpowiadało za wszelkie niepowodzenia.
- Sytuacja przerosła spółkę LSI – mówiła dzisiaj biegła, wezwana w celu wyjaśnienia wątpliwości związanych z wcześniej przygotowaną opinią. - Na pewno kary umowne wychodziły poza zwykłe ryzyko gospodarcze. Zwracałam uwagę na dziwny pośpiech i nieodpartą chęć podpisania tego kontraktu bez głębszej analizy warunków samego przetargu. To już sygnalizowało, że ryzyko będzie ogromne. Spółka przystąpiła do przetargu, podpisała umowę bardziej w celu zaistnienia na rynku, zwiększenia mocy przerobowej. Lubińska Spółka Inwestycyjna miała wtedy bardzo złe wyniki ekonomiczne. Do tego w mocy była uchwała Rady Miejskiej dotycząca rozwiązania LSI. Zwiększenie mocy przerobowej z 2 milionów zysku, na 7 milionów mogło być argumentem do jej utrzymania.
Biegła uznała jednak, że gdyby współpraca z inwestorem oraz warunki budowy, w tym również pogoda były idealne, LSI miała szansę na zakończenie budowy w terminie. Mało tego, gdyby podwykonawcy pracujący na zlecenie LSI zapłacili kary umowne za opóźnienia, Lubińska Spółka Inwestycyjna zanotowałaby nawet zysk.
- Nie czułem i nie czuję się winny – mówił na zakończenie Artur Dubiński. – Przed podpisaniem umowy była przeprowadzona analiza prawna, ekonomiczna i techniczna. Negocjacje z inwestorem trwały kilka miesięcy. Wiele rzeczy robiłem dla tego miasta. Chciałem, żeby ta umowa także była starannie wykonana, natomiast nie ze wszystkich stron było współdziałanie. Gdybym wiedział, że będę miał takie problemy, to takiej umowy bym nie podpisał . Jedyny minus, który mogę sobie zarzucić to brak zabezpieczenia w naszych umowach, ale w tamtym momencie w ogóle o tym nie myśleliśmy, bo nie było takiego zwyczaju.
Dubiński chce uniewinnienia, z kolei prokurator domaga się dla niego wyroku jednego roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, grzywny i orzeczenia wobec oskarżonego zakazu zajmowania stanowisk kierowniczych w spółkach na okres trzech lat.