Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Zagłębie miedziowe
Liczą straty po powodzi

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Opada woda na Odrze i jej dopływach. Mieszkańcy regionu mogą odetchnąć z ulgą – najgorsze już za nami, jednak dopiero teraz rozpocznie się liczenie strat spowodowanych przez powódź.

Worki na wałach są i będą, przynajmniej jeszcze przez kilka następnych dni. Władze gmin, które borykały się z wielką wodą nie chcą ryzykować i nawet tam, gdzie stan wód znacznie się obniżył, wolą pozostawić worki – dla zwykłej asekuracji.

Przez wiele godzin tysiące ludzi ciężko pracowało nad budową i umocnieniem wałów w miejscowościach zagrożonych zalaniem. W większości przypadków udało się, jednak nie uniknięto podtopień. Zarówno w Ścinawie, Głogowie czy Borku nie obeszło się bez zalania prywatnych posesji i domów. Ostatnie dni dla wielu mieszkańców regionu były stresujące. Ludzie najpierw z niepokojem oczekiwali na falę kulminacyjną, kiedy jednak przeszła przez region, zaczęła się walka o utrzymanie wałów przeciwpowodziowych. W wielu miejscach dochodziło do przecieków, niebezpieczne były również podsiąki i woda spływająca z pól. Różnymi sposobami usiłowano uratować gospodarstwa domowe. Przez kilka dni gorąca atmosfera panowała w Borku i sąsiedniej Białołęce. Tam mieszkańcy jednej miejscowości chcieli przekopać rów do pobliskiego kanału, aby woda z rzeki Czarnej spłynęła w dół. Nie zgadzali się na to ludzie z Białołęki, którzy przez całą dobę pilnowali swoich sąsiadów bojąc się, żeby w tajemnicy nie przekopali rowu, który mógł ich zdaniem doprowadzić do zalania wsi. Kiedy woda zaczęła opadać Borek znów był w niebezpieczeństwie – tym razem przez wodę cofającą się z pól. Po raz kolejny we wsi zawrzało, ponieważ podjęto decyzję o otwarciu przepływu, co nagromadzoną wodę skierowało na gospodarstwa domowe.

Mieszkańcy protestowali głośno przeciwko takim posunięciom. Zalanie groziło przynajmniej sześciu budynkom. W końcu strażacy z OSP postanowili zamknąć przepust. W Borku ustawiono specjalne pompy które wodę wylewały do lasu.

Więcej szczęścia mieli mieszkańcy gminy Rudna. W Radoszycach, dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu mieszkańców oraz strażaków powstał wał przeciwpowodziowy o ponad 200-metrowej długości. Dzięki temu udało się uchronić od zalania kilka domów z zabudowaniami gospodarczymi. Ci, którzy byli obecni przy budowie wału określają to jako typowe pospolite ruszenie. Tym bardziej, że chwilami nawet najwięksi optymiści powątpiewali czy ich praca przyniesie spodziewane efekty. Udało się, wał wytrzymał napór wielkiej wody, nawet wtedy, kiedy strzelały w górę pokrywy studzienek kanalizacyjnych. Momentami było naprawdę niebezpiecznie, ponieważ woda była na równi z workami z piaskiem, przesiąkała przez wał, wylewała się koło krawężników, ale wtedy strażacy szybko ją odpompowywali. Udało się również uchronić przed zalaniem oczyszczalnie ścieków. Przed nadejściem fali zamknięto do odwołania przeprawy promowe.

Udało się również uratować Hutę Miedzi Głogów, której groziło zalanie. Punktem strategicznym do obrony była przepompownia wody przemysłowej niezbędnej dla funkcjonowania zakładu. KGHM właściwie zadbał o rozwiązania strategiczne w razie spełnienia się czarnego scenariusza. Wyznaczono nowe trasy przejazdu pociągów w razie zalania torów, jednak akcja przeciwpowodziowa okazała się w pełni skuteczna.

W momencie kiedy przez Głogów przechodziła fala kulminacyjna, w mieście gościł wojewoda dolnośląski, Rafał Jurkowlaniec. Na daną chwilę dla wszystkich najważniejsze było utrzymanie wałów przeciwpowodziowych, jednak samorządowcy zwracali uwagę na to, że po powodzi w 1997 roku nie zadbano należycie o utrzymanie istniejących wałów i zabezpieczeń przeciwko powodziom. Wojewoda zapewniał, że rząd pracuje już na uregulowaniami prawnymi, które odpowiednio podzielą obowiązki w tym zakresie. Włodarze gmin zaproponowali nawet takie rozwiązanie, aby sami mogli zadbać o zabezpieczenie terenów przed wielką wodą, jednak na to potrzebne są ogromne środki finansowe, które musiałyby wpłynąć do kas gmin. Rozmawiano również o pomocy dla rodzin poszkodowanych przez powódź. Oprócz gmin, które otrzymały wsparcie finansowe - są również pieniądze na zasiłki dla poszkodowanych – mówił wojewoda Rafał Jurkowlaniec.

W Głogowie odbyła się również sesja Rady Miejskiej na której omawiano aktualną sytuację regionu. - Mimo ogromnego zaangażowania mieszkańców, strażaków, żołnierzy i naszych służb, nie udało nam się uniknąć podtopień – mówił prezydent Jan Zubowski. - Staramy się żeby środki, którymi dysponujemy, wydawane były w sposób racjonalny. Dotychczasowa akcja powodziowa kosztowała już gminę blisko 120 tysięcy złotych.

Przedstawiciele Rady Miejskiej odpowiedzieli również na apel radnego Janusza Piechockiego, który na sesji oświadczył, że swoją dietę wpłaci na konto Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej by w ten sposób wspomóc poszkodowanych mieszkańców regionu.

- Swoją dietę postanowiłem przekazać na wsparcie dla osób poszkodowanych w trakcie powodzi – mówił Janusz Piechocki. - Uważam, że jest to moim obowiązkiem jako radnego.

W Ścinawie już wyraźnie widać jak opada woda. Mieszkańcy razem z władzami zaczynają szacowanie strat. Woda zalała ulice Chobieńską, Wesołą. Na Chobieńskiej ucierpiały głównie pomieszczenia gospodarcze. Na Wesołej woda wdarła się do kilku domów. Zmartwieni właściciele posesji przyznają jednak, że trzynaście lat temu było znacznie gorzej. – Teraz trzeba sprzątać, wyremontować, co trzeba to odnowić – mówią. – I powoli wracać do normalności.

Nie spłynęła cała woda, choć stan Odry w tym rejonie obniżył się o koło 1,5 metra. Skutki podtopień mieszkańcy tej części Ścinawy odczuwać będą jeszcze przez długie tygodnie.

Po powodzi i opadnięciu wody do stanu nie zagrażającemu mieszkańcom należy przede wszystkim zadbać o oczyszczenie i zdezynfekowanie studni. Środki dezynfekcyjne dostępne są chociażby w stacjach sanitarno-epidemiologicznych. W próbkach wody pobranych z terenu powiatu lubińskiego nie znaleziono groźnych dla zdrowia zarazków. Jednak powiatowy inspektor sanitarny ostrzega – tylko przestrzeganie zasad higieny może uchronić przed chorobami.

W powiecie lubińskim wstępnie oszacowane straty spowodowane przez powódz to ponad 9,2 miliona złotych. Ta kwota dotyczy jedynie strat jakie poniosły poszczególne gminy, nie wliczone zostały tutaj szkody w prywatnych gospodarstwach i posesjach.

Na te 9 milionów złotych składają się uszkodzenia dróg wraz z odwodnieniem, zniszczenia sieci kanalizacyjnych, deszczowych i sanitarnych oraz budynków administracyjnych. Wielka woda zniszczyła również wiele rowów odwadniających, płotów i kanałów.

- Powiatowe Zespoły Zarządzania Kryzysowego działają nadal w systemie ciągłym – powiedział nam Krzysztof Olszowiak, rzecznik prasowy lubińskiego starostwa. - Informacje przychodzą na bieżąco, sytuacja jest monitorowana przez całą dobę. Zagrożenie znacznie się zmniejszyło, jednak zapowiadane są duże opady co może spowodować podniesienie się stanu Odry, a wały są namoknięte jak gąbka.

We wtorek, o godzinie 8 rano stan rzeki wynosił 541 centymetrów, czyli nadal przekraczał stan alarmowy o prawie 1,5 metra. Dopiero jak Odra opadnie do 4 metrów niebezpieczeństwo minie. - W tej chwili woda przepływa przez koryto rzeki z prędkością 947 metrów sześciennych na sekundę – mówi Olszowiak. - Na szczęście do tej pory nie dotarły do nas żadne informacje o tym, że wały gdzieś puściły. Sytuacje monitorujemy na bieżąco.

fot. Michał Bronowicki


Ewa Chojna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Wtorek 30 kwietnia 2024
Imieniny
Balladyny, Lilli, Mariana

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl