Wczoraj odbyły się posiedzenia sztabów kryzysowych. Wszystkie służby postawione zostały w stan gotowości. Zarówno policjanci, jak i strażacy gotowi są do niesienia pomocy. W Zagłębiu Miedziowym nie przewiduje się jednak tak katastrofalnych skutków, jak w innych rejonach Polski południowej, według założeń, fala powodziowa nie będzie tak wysoka jak w 1997 roku.
W czwartek rano w Głogowie poziom wody przekroczył stan alarmowy o 60 centymetrów. Według obserwacji, rośnie on średnio o centymetr na godzinę. Jak wysoka może być fala? Tego dokładnie nie wie nikt. Obliczenia w przypadku zalewanego Opola zawiodły, ponieważ fala powodziowa była wyższa niż wstępnie zakładano. Według zapowiedzi, przez Głogów przejdzie fala o wysokości 6,8 metra, to oznacza, że będzie 50 centymetrów niższa niż w trakcie powodzi w 1997 roku.
- Jesteśmy już po odprawie z komendantem – powiedział nam Paweł Dziadosz, rzecznik prasowy głogowskiej Straży Pożarnej. - Jednostka jest postawiona w stan pełnej gotowości operacyjnej. O ile normalnie służbę ma 8-9 strażaków, w tej chwili jest ich 18. Pracują cała dobę, 24 godziny na 24. Sprzęt został sprawdzony, wszystko działa bez zarzutu i jest gotowe do natychmiastowego użycia. Według naszych informacji, fala powodziowa, która ma przejść przez Głogów będzie miała 6,8 metra, czyli 50 centymetrów mniej niż w 1997 roku.
Głogowscy strażacy są gotowi do pomocy, na ewentualne sygnały o podtopieniach i zalaniach czekają również pompy, które posłużą do wypompowania wody. Jednak, co istotne, jeżeli potwierdzą się informacje co do wysokości fali, nie powinno być większych problemów z wodą.
Gorzej sytuacja może wyglądać w Gminie Wiejskiej Głogów, gdzie 13 lat temu woda wyrządziła duże straty. Tam pieczę nad ludźmi i dobytkiem sprawują strażacy z ochotniczych jednostek. Oni również zostali postawieni w stan gotowości. Trwa monitorowanie wałów przeciwpowodziowych. Rozwożony jest również piasek, którym wypełnione zostaną worki, oczywiście jeżeli zajedzie taka potrzeba. Mieszkańcy miejscowości położonych w gminie wiejskiej boją się, że może powtórzyć się sytuacja sprzed 13 lat.
W Lubinie jest spokój, w prawdzie miasto nie leży nad samą rzeką i mieszkańcy nie muszą się obawiać zalania domów, ale gorzej jest w pobliskich miejscowościach, takich jak chociażby Ścinawa, czy Chobienia.
Tu mieszkańcy, którzy nie raz mieli do czynienia z wylewającą Odrą już przygotowują się do ewentualnej ewakuacji. Jak na razie polega to tylko na przenoszeniu dobytku na wyższe kondygnacje budynków. Mieszkańcy uspokajają – stan wody nie jest jeszcze tak wysoki, aby mógł zagrozić zalaniem domów. Woda nie podnosi się również w zastraszającym tempie.
Trzynaście lat temu, w trakcie wielkiej powodzi stan Odry w Ścinawie wyniósł 733 centymetry. Jak na tą chwilę nie ma zagrożenia, nie odnotowano również zgłoszeń o lokalnych podtopieniach, czy zalaniach. - Żadne takie zgłoszenia do nas nie dotarły – powiedział nam Cezary Olbryś, rzecznik prasowy lubińskich strażaków. - Jednostka została postawiona w stan gotowości, obecnie na służbie jest 16 strażaków. Fala powodziowa prawdopodobnie przepłynie przez nasz region z piątku na sobotę lub niedzielę. Dzisiaj stan wód oznaczono na 5,2 metra, nie zagraża to naszemu powiatowi.
W Ścinawie mieszkańcy z niepokojem oczekują i pilnie obserwują podnoszący się poziom wód. Zagrożenie dla ludzi pojawi się, kiedy lustro wody przekroczy 580 centymetrów.