Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Lubin
Szpitalne jedzenie śmierdzi?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Jedzenie niespełniające norm jakościowych ani ilościowych – taka sytuacja panuje w lubińskim ZOZ. Na wczorajszej sesji Rady Powiatu pojawili się przedstawiciele Związków Zawodowych działających przy szpitalu, a także mieszkańcy miasta, którzy mieli okazję leczyć się w tej placówce. Obie strony mają wiele zarzutów co do funkcjonowania lecznicy.

- Jedzenie nie nadaje się do jedzenia – mówiła do radnych powiatu pani Bogusława Jesion, mieszkanka Lubina, która leczyła się w ZOZ. - Kto widział susz ładować do jedzenia. Zapach tego jest tak potwornie śmierdzący, że to się nie nadaje do jedzenia. Byłam w szpitalu w tamtym roku, byłam i w tym. Zaskoczyło mnie to. Nie ma tego co powinni dostawać cukrzycy. Godziny wydawania posiłków są jak w kalejdoskopie, albo 9, albo 10. Ja również biorę leki, po których muszę coś zjeść w ciągu pół godziny, dlatego biorę je przed śniadaniem, a tu mija godzina 8, mija 9, panie przychodzą przed 10. Panie, które przynosiły dania przez okres stycznia skarżyły się, że wytrzymają tylko jedną dobę. Od 6 rano do 18 pracowały, a potem myły talerzyki. ZOZ miał swoje talerze, a teraz się okazało, że kiedy rozdawano posiłki przy końcu zabrakło zastawy, więc pani biegła na początek, brała talerze, myła je pod kranem i podawała następnemu pacjentowi. Wydaje mi się, że tu coś jest nie tak – dodaje Bogusława Jesion. - A jedzenie ma taki sam zapach jakby przejechać koło paszarni, gdzie robi się susz. Ja się nie skarżę, bo jestem z miasta i mi jedzenie donieśli, ale są ludzie ciężko chorzy i nikogo tu nie mają. Co oni mieli jeść?

Zła jakość jedzenia to jeden z zarzutów jakie związki zawodowe skierowały do dyrektora szpitala. Zasadność tych zarzutów w pewnym stopniu podtrzymuje sanepid. Kolejny rok z rzędu kontrole żywności wydawanej na oddziałach szpitalnych nie wypadają najlepiej.

- Co roku żywienie w ZOZ-ie było określane jako niespełniające norm jakościowych i ilościowych. w poprzednich latach posiłki były jednodaniowe zupa, abo drugie danie – mówiła na sesji radna Elżbieta Gruszczyńska, która jednak zauważyła, że w tej materii Lubin nie odbiega od innych placówek leczniczych, ponieważ wpływ na to mają również finanse służby zdrowia.

Przed zarzutami bronił się dyrektor placówki, Jarosław Sieracki. - Nie stwierdzono uchybień w zakresie bezpieczeństwa żywienia w szpitalu – powiedział. - Chyba ze doszło do poświadczenia nieprawdy w dokumentach.

Jednak stan żywności i jej przygotowania to nie jedyne zarzuty jakie wczoraj omawiano na sesji. Związki zawodowe mają również wątpliwości jeśli chodzi o higienę pracy zatrudnionych na kuchni.

- Nam chodzi głównie o warunki pracownicze – mówiła Anna Szałaj, szefowa Międzyzakładowego Związku Zawodowego Pracowników Ochrony Zdrowia i Pomocy Społecznej. - Pracowników kuchni zmuszono do zrzeczenia się funduszu świadczeń socjalnych, kazano im podpisać stosowne oświadczenia. Naszym zdaniem jest to łamanie praw pracowniczych. Jedna z pracownic, która odmówiła podpisania oświadczenia, zaczęła mieć problemy, które skończyły się najpierw jedną naganą, później drugą naganą, a w końcu dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy. Jeśli chodzi o warunki sanitarno-epidemilogiczne, jako związki zawodowe pisaliśmy dwa pisma do inspekcji pracy w Lubinie. Skargi okazały się zasadne. Skarga nie była napisana po to, żeby pani z firmy Sabat zrobić na złość.

Anna Szałaj na forum rady przytoczyła zarzuty jakie pracownicy, jak i pacjenci zgłaszali przedstawicielom związków. - Naczynia plastikowe, przeznaczone do jednorazowego użytku są używane kilkakrotnie, po poprzednim umyciu jedynie wodą, bez możliwości wyparzenia – mówiła Szałaj. - Pracownicy nie posiadają rękawic ochronnych i wszystkie czynności muszą wykonywać tak zwana „gołą ręką”.

Z zarzutami nie zgadza się Barbara Łysko, właścicielka firmy Sabat, która przejęła żywienie w lubińskim ZOZ. - To jest nie prawda – powiedziała nam. - Przed tym jak moja firma przejęła żywienie w tym szpitalu, na kuchni pracowało 25 osób, tylko gotowały posiłek, raz była to zupa, raz drugie danie. Na śniadanie i kolację był tylko chleb bez dodatków. Dzisiaj jest to zrobione tak, że panie wytwarzają ten posiłek, w określonym czasie, uzgodnionym z każdym z oddziałów rozwożą posiłki. Panie wychodzą, przebierają się w zmienne obuwie, fartuszki, czepki i rękawiczki i wyjeżdżają z tym na oddziały. Ja dziwie się, że tutaj rozgrywają się jakieś gry i zabawy poza mną, poza firmą. Według mnie najlepiej mogliby się wypowiedzieć pracownicy firmy, ci którzy zostali przejęci. Miesiąc grudzień był trudny i dla nas i dla przejętej do firmy załogi. Być może w pierwszym okresie pracownicy tak to odczuwali, że nagle przymusza się ich do wykonywania dodatkowych usług. No ale z paniami rozmawiałam, poinformowałam o tym, że już będą kontrole i właśnie wtedy pojawiły się te dwa mandaty. Pierwszy mandat został wystawiony imiennie na pracownika, ale ja go zapłaciłam nie żądając ani złotówki od pracownika. Paszkwilem jest również to, że zmusiłam ludzi do podpisania oświadczenia o zrzeczeniu się funduszu świadczeń socjalnych. Pracownicy podpisywali się tylko pod informacją o tym, że firma Sabat nie posiada takiego funduszu w 2009 roku i nie ma obowiązku tworzenia tego funduszu.

Radni postanowili na najbliższym posiedzeniu komisji rewizyjnej podjąć uchwałę o kontroli w ZOZ.


Ewa Chojna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Piątek 3 maja 2024
Imieniny
Jaropełka, Marii, Niny

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl