– Kierownictwo BP może przekonywać nas, że fabryka jest bezpieczna i nie ma żadnego zagrożenia, ale mieszkańcy miasta wiedzą swoje.
To właśnie temat terminala BP stał się powodem zwołania nadzwyczajnej sesji rady powiatu w Lubinie. O całej sprawie wcześniej pisaliśmy na łamach Expressu Głogów-Lubin-Polkowice. Mieszkańcy tej nadodrzańskiej miejscowości na własnej skórze doświadczają skutków produkcji asfaltu. Cała sprawa – delikatnie mówiąc - jest śmierdząca. Najgorzej jest w pogodne dni, gdy temperatura powietrza wynosi 20 – 25 stopni powyżej zera. Wtedy zapach "płynący" z fabryki jest nie do zniesienia. Mieszkańcy mają już dość uciążliwości i żądają zamknięcia zakładu.
Fot. Wincenty Kołodziejski
Mediacji w całej sprawie podjęły się władze powiatu lubińskiego. Z inicjatywy starosty Małgorzaty Drygas – Majki odbyło się spotkanie przedstawicieli koncernu BP z władzami samorządu w Ścinawie i inspektorami ochrony środowiska. Wówczas kierownictwo BP zapewniło o planach zmierzających do hermetyzacji zbiorników i podłączenia ich do instalacji oczyszczającej, jak również o zainstalowaniu urządzeń eliminujących przykre zapachy. Teraz radni powiatowi chcieli się dowiedzieć, jak koncern BP wywiązał się ze swych obietnic, bo nad Ścinawą wciąż unosi się nieprzyjemny zapach. Burmistrz tej gminy złożył złożył doniesienie do prokuratury o szkodliwej dla środowiska naturalnego działalności zakładu produkującego asfalt. Prokuratura śledztwo już wszczęła.
- Nie mamy nic przeciwko asfaltowi zimnemu, ale nie chcemy by asfalt był produkowany pod naszymi oknami i cały czas nas truł – mówiła radna powiatu Ewa Zygnerska, mieszkanka Ścinawy.
Fot. Wincenty Kołodziejski
Przedstawiciele Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska i Powiatowej Stacji Sanitarno – Epidemiologicznej zdradzili, że przeprowadzone badania w fabryce asfaltu nie stwierdziły żadnych trujących oparów przedostających się do atmosfery.
Opinia obu instytucji bardzo zdziwiła mieszkańców Ścinawy, którzy licznie przybyli na sesję. Postawą WIOŚ i lubińskiego sanepidu byli oburzeni i wstrząśnięci. Prawdopodobnie spór między mieszkańcami a kierownictwem BP rozstrzygnie się dopiero w prokuraturze, a potem ewentualnie w sądzie.
Fot. Wincenty Kołodziejski