Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Lubin
Nie daje za wygraną

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Pani Barbara (dane do wiadomości redakcji) zrobiła zakupy w hipermarkecie Tesco w Lubinie. Kiedy nadzwyczajnej w życiu zapłaciła za towar spotkała ją przykra niespodzianka – odchodząc od kasy bramka stojąca przy kasie zaczęła piszczeć.

O sprawie Pani Barbary pisaliśmy już wielokrotnie. Mieszkanka Lubina jest zszokowana tym co się dzieje w hipermarkecie Tesco. – Potraktowano mnie jak złodzieja – powiedziała nam. – Na oczach setki osób zaprowadzono mnie na osobistą kontrolę. Okazało się, że nic nie ukradłam, ale ludzie którzy widzieli mnie prowadzoną przez ochroniarza, nie muszą o tym wiedzieć.

Pani Barbara zażądała publicznych przeprosin, jednak rzecznik Tesco w rozmowie z nami uznał, że firma nie ma za co przepraszać, ponieważ bramki nie są od wykrywania złodziei, one jedynie dają znać, że coś jest nie w porządku i trzeba to sprawdzić.

Pani Barbara wysłała pismo do centrali Tesco. – Kupiłam kilka jabłek i pomarańczy dla mojej wnuczki – pisze pani Barbara. – W kasie zapłaciłam za te owoce kwotę około 5 zł i gdy przechodziłam koło bramki, zaczęła alarmować. Sprawdzono owoce, ale były w porządku. Mimo to sygnał nie ustawał, gdy ja pojawiłam się w bramce. Byłam bardzo tym zdziwiona i zaskoczona, a także przerażona, że z mojej winy bramka sygnalizuje. Zaciekawieni ludzie przy kasach patrzyli na mnie jak na złodzieja, a ja byłam przerażona. Pojawił się ochroniarz i zaprosił mnie do kantorka na kontrolę. Na oczach wszystkich poprowadzono mnie przez Tesco jak złodzieja, no bo te bramki od tego są.

W trakcie kontroli w starym portfelu Pani Barbary znaleziono blaszkę, na która zareagował alarm.

- Nie potrafię opisać mojego ogromnego stresu, jaki mi towarzyszył podczas całej tej sprawy. Mam nadciśnienie i biorę leki. Czułam, że w każdej chwili z powodu skoku ciśnienia mogę trafić do szpitala – pisała Pani Barbara. – Mam 63 lata, a rozpłakałam się jak dziecko. Byłam cała roztrzęsiona. Nie mogłam uwierzyć, że z powodu blaszki w moim starym portfelu, z którym zawsze chodziłam, także do Tesco potraktowano mnie na równi ze złodziejami, bo po to te bramki są! Przeproszono mnie, ale to niczego nie zmieniło. Zażądałam, aby podano w Tesco publiczny komunikat, że przeprasza się mnie za pomyłkową kontrole, gdyż ludzie, którzy widzieli całe zajście, nie wiedzą jakie było jego zakończenie i w pamięci ich zostanę podejrzaną o kradzież. Nie wyrażono na to zgody, gdyż takich przeprosin się nie praktykuje. Natomiast praktykuje się poniżanie klientów.

Pani Barbara poczuła się upokorzona, tym bardziej, że jej praca wymaga nieposzlakowanej opinii publicznej.

Po dwóch tygodniach nasza bohaterka otrzymała odpowiedź z centrali Tesco. Z pisma wynika, że przeprowadzono kontrolę wewnętrzną dotyczącą całej tej sytuacji, jednak uznano, że nie miało miejsca złamanie procedur obowiązujących w Tesco, ani też żadnych przepisów powszechnie obowiązującego prawa. – Zaprzeczamy równocześnie, aby została Pani pomówiona o cokolwiek – czytamy w piśmie. – Zadaniem ochrony jest wyjaśnienie, dlaczego sygnał bramki został aktywowany. W pierwsze kolejności zawsze brane jest pod uwagę, iż aktywność bramki została spowodowana błędem kasjera lub błędem technicznym, polegającym na nierozkodowaniu produktu przy kasie. W takiej sytuacji wykrycie błędu leży przede wszystkim w interesie klienta, gdyż chroni go od włączenia bramki przy następnej wizycie w tym lub innym sklepie – piszą dalej przedstawiciele sieci hipermarketów. – (...) pragniemy podkreślić, że zarówno forma jak i sposób działania pracowników ochrony były zgodne z prawem i procedurą Tesco.

Z tym jednak nie do końca zgadza się Pani Barbara, która postanowiła walczyć nie tylko o swoje prawa, ale również o prawa setek osób, które potraktowano w ten sam sposób.

- Nie zostawię tej sprawy – powiedziała nam. – Zgłosiłam już problem rzecznikowi praw konsumentów i nie zamierzam dać za wygraną. Jak przeczytałam tą odpowiedź, ręce mi opadły. Spodziewałam się bardziej informacji, że zrobią coś z tymi bramkami, a oni napisali, że wszystko jest zgodne z prawem. Traktują społeczeństwo jak stado baranów. Napisali, że wyraziłam na to zgodę, a to nie prawda. Roszczą sobie prawo do ingerencji w nasze osobiste rzeczy. Uczciwy człowiek traktowany jest jak złodziej. Poza tym niewiadomo kto się podpisał pod odpowiedzią skierowana do mnie. Nie ma żadnej sygnatury pisma, daty, kiedy ono wpłynęło. Jakbym chciała odpowiedzieć, to nawet nie wiem na co mam się powołać.

O dalszych krokach naszej bohaterki będziemy informować na bieżąco.


Ewa Chojna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Niedziela 28 kwietnia 2024
Imieniny
Bogny, Walerii, Witalisa

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl