W domu wielorodzinnym w Niemstowie wybuchł pożar. Jest tam sześć mieszkań, pięć było zajętych. Na tą chwile nieznane są jeszcze przyczyny pojawienia się ognia, jednak rodziny, które tam mieszkały musiały znaleźć zastępcze lokum. Prawdopodobnie lokale, które znajdowały się na piętrze nie będą nadawały się do użytkowania.
- Mam zadzwoniła na straż pożarną, szybko zabraliśmy dziecko, kiedy wychodziliśmy to ogromne kłęby dymu się wydobywały, ogień dookoła i wtedy przyjechała straż – opowiada jedna z mieszkanek domu. - Chyba siedem straży przyjechało i gasili przez kilka godzin. Dopiero o piątej rano skończyli. Nam akurat tylko trochę zalało łazienkę i kuchnię, ale pokój jest w porządku, tylko zadymione jest i śmierdzi. Wiemy już, że nie będziemy mieli prądu, w ogóle nie wiem czy jeszcze będziemy tu mieszkać.
Ustaleniem przyczyn pożaru zajmuje się lubińska policja. Mieszkańcy spalonego częściowo budynku obwiniają jednak parę, która mieszkała na pierwszym piętrze.
- Popijali tutaj cały czas, wczoraj też, przez cały dzień. Zawsze tu jakieś krzyki były – mówi drugi z lokatorów. - Poszliśmy spać razem z dziećmi i żoną. To była może godzina 23 z minutami, kiedy usłyszałem krzyki, niby jak zwykle, ale to były takie przeraźliwe krzyki, panika. Wyszedłem na korytarz, patrzę, a tam cały korytarz dymu. Poleciałem błyskawicznie do żony, żeby dzwoniła na straż bo mieszkanie się pali. Szybko pobiegłem do sąsiadki na dole, to starsza kobieta, wybudziłem ją żeby się nie zaczadziła. Pomogłem wynieść poparzoną sąsiadkę, to drobna kobieta, pogotowie ją zabrało.
Z naszych informacji wynika, że kobieta, która obecnie przebywa w klinice specjalistycznej w Siemianowicach Śląskich poparzone ma ponad 90 procent ciała, jej stan jest bardzo ciężki.
37-latek wyniesiony z pożaru trafił do lubińskiego szpitala z lekkimi poparzeniami i objawami zaczadzenia.
Faktycznie w akcji gaszenia pożaru brało udział osiem jednostek, zarówno Państwowej Straży Pożarnej jak i miejscowych oddziałów OSP. - Akcja trwała 6,5 godziny – powiedział nam Cezary Olbryś, rzecznik straży pożarnej w Lubinie. - Pożar objął większą część dachu. Na początku ewakuowano cztery osoby, potem w trakcie gaszenia okazało się, że na piętrze są jeszcze dwie. Również wyniesiono je z budynku. Prawdopodobnie mieszkania na pierwszym piętrze nie będą nadawały się do użytku, jednak to oceni nadzór budowlany.
- U mojej teściowej w mieszkaniu brakuje części dachówek – mówi lokator budynku. - U mnie na szczęście nic nie zalało. To są nasze mieszkania, wykupiliśmy je, ale nie są ubezpieczone, teraz nie wiem co będzie dalej. Pięknie nas urządzili na święta.
dzisiaj na miejscu pożaru pojawili się pracownicy pomocy społecznej, biegli z zakresu pożarnictwa i przedstawiciele gminy, którzy obiecali mieszkańcom pomoc, na tyle na ile będzie ona możliwa. Około godziny 9.00 po raz kolejny wezwano również straż pożarną, ponieważ pogorzelisko groziło zapaleniem się.