Krew ratuje życie, tego nie trzeba nikomu tłumaczyć. W naszym regionie, gdzie jest na przykład dużo wypadków górniczych, ten najcenniejszy z leków jest bardzo potrzebny.
- Co roku organizujemy dwie, trzy akcje, ta jest już 13 z kolei akcją zbiórki krwi – powiedziała nam Agnieszka Bober, koordynator akcji, nauczycielka W-F w ZS nr 1. - Proponujemy uczniom, żeby bezinteresownie oddawali krew dla potrzebującego. Nie jest to imienna akcja, wręcz przeciwnie, po prostu staramy się szerzyć idee.
Każdy uczeń, który oddał krew miał dzień wolny od zajęć, do tego dwa dni zwolnienia z zajęć W-F i słodycze. Pomimo twego, że chętnych do podzielenia się życiodajnym płynem przybywa z każdą akcją, jak zaznacza organizatorka, nadal zdarzają się omdlenia.
- To jest raczej wina tego, że przychodzą uczniowie, którzy nie zjedli śniadania – mówi Agnieszka Bober. - Akurat tego wymagamy, przed oddaniem krwi trzeba zjeść śniadanie i to obfite. Można też wypić kawę.
Krew z lubińskiej zbiórki trafia do Wrocławia, gdzie jest przetwarzana, potem z powrotem przyjeżdża do Lubina i tu jest wykorzystywana według zapotrzebowania.
- Do tej pory zebraliśmy łącznie ponad 200 litrów krwi – mówi Bober. - Jednak nie przeprowadzamy akcji dla konkretnych osób, nam chodzi o to, aby młodzież czuła potrzebę oddawania krwi. Myślę, że z czasem sami zrozumieją, że mogą komuś uratować życie w ten sposób. Ostatnie nawiązaliśmy współpracę z prezesem honorowych dawców krwi, który postara się przejąć tą młodzież pod swoje skrzydła, tak by po zdaniu matury nadal brali udział w takich akcjach.
Jak przyznali ci, którzy jako pierwsi usiedli na fotelach, oddając krew czuje się radość i wcale nie chodzi tu o dzień wolny od nauki, tylko o ratowanie ludzkiego życia.
