Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Lubin
Zażądała publicznych przeprosin

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Poszła zrobić zakupy, nic specjalnego, tylko parę drobiazgów. Stanęła w kolejce do kasy, zapłaciła i chciała wyjść, kiedy bramki zaczęły wariować. Momentalnie zbiegli się ochroniarze, zabrali ją do pomieszczenia na tyłach sklepu. Ukradła coś? Nie! To stary kod wprowadził w błąd urządzenia. Jednak o przeprosinach ze strony sklepu nie ma mowy.

Tak w skrócie wygląda historia 63-letniej mieszkanki Lubina, która kilka dni temu wybrała się na zakupy do hipermarketu Tesco. – Chciałam kupić jakieś drobiazgi dla wnuczki. Wybrałam, podeszłam do kasy, zapłaciłam. Kiedy chciałam już iść do wyjścia ze sklepu, bramki ustawione przy kasach zaczęły wyć.

Na ten sygnał do lubinianki podbiegli ochroniarze. Na oczach wszystkich klientów i pracowników lubińskiego Tesco zabrali ja do pomieszczenia na tyłach sklepu. Tam przeszukali, od stóp do głów. I co się okazało? W zasadzie nic. Klientka Tesco nic nie ukradła, to tylko kod przylepiony w środku starego portfela wprowadził maszyny przy kasach w ruch. Lubinianka mogła spokojnie opuścić sklep i pójść do domu, jednak przed tym zażądała publicznych przeprosin. – Zostałam pomówiona o kradzież – opowiada pani Barbara. – Strasznie to przeżyłam. Tam było setki klientów, którzy widzieli całą sytuację. Przecież oni nie wiedzą jak to się skończyło, od razu sobie pomyśleli, że coś ukradłam, a tak nie było. To jest pomówienie, zniewaga i psucie dobrego imienia, czyli narażenie moich dóbr osobistych. Za to można dostać wyrok.

Pani Barbara poprosiła o publiczne przeprosiny, jednak pracownicy ochrony stwierdzili, że nie ma takiej możliwości. To samo powtarzano jej kilkakrotnie, nawet w centrali hipermarketów Tesco – Takich działań się nie praktykuje.

Jak więc klienci, którzy zostali bezpodstawnie oskarżeni o kradzież mogą dochodzić swoich praw?

- Poprosiłam o pisemne potwierdzenie, że taka sytuacja miała miejsce – powiedziała pani Barbara. – Tego też mi odmówiono. Dlaczego? Ponieważ z tym mogę iść do sądu? Moja sytuacja nie jest odosobniona. Wiele osób zostało tak potraktowanych, jak złodzieje. Kiedy się okazuje, że nic nie ukradli nikt się nie przejmuje tym, że na sklepie setki osób widziało całą sytuację, że mogli zapamiętać twarz i zakodować sobie, że ta osoba coś ukradła. A co w przypadku kiedy taka osoba pełni funkcję publiczną? – pyta pani Barbara. – Co wtedy kiedy jej dobre imię zostanie narażone na szwank? Jak ma pełnić swoje obowiązki kiedy praca wymaga nienagannej opinii społecznej?

Pani Barbara zwróciła się z tym problemem do centrali Tesco. Aktualnie oczekuje na odpowiedź. Czy takowa nadejdzie i co będzie zawierać przekonamy się już niedługo.

- Dowiedziałam się natomiast, że bramki przy kasach jakie zastosowano w hipermarkecie Tesco wcale nie są konieczne – mówi 63-letnia lubinianka. – Każdy hipermarket zatrudnia firmę ochroniarską i to oni decydują o tym jakimi sposobami będą wyłapywać złodziei. Jak się okazuje, w Lubinie zrobili sobie łapankę. Co innego jest złapać złodzieja, a co innego pomówić uczciwego człowieka o to, że jest złodziejem. Ten temat dotyczy wielu osób, nie tylko mnie. Z tym trzeba walczyć.

O to co dalej z panią Barbarą i pomówieniem jej o kradzież chcieliśmy zapytać rzecznika prasowego Tesco. Niestety jak do tej pory nie odbiera on telefonów.


Ewa Chojna



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Środa 1 maja 2024
Imieniny
Józefa, Lubomira, Ramony

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl