Nic dziwnego skoro pochodzi z Zakopanego, gdzie wszyscy górale to sami gawędziarze. Krzysztof Węgrzyn z Pieszkowa, koło Lubina świętuje w tym roku jubileusz 30-lecia swej artystycznej pracy. Przez te lata stworzył pół tysiąca instrumentów smyczkowych. Jest cenionym i uznanym lutnikiem na całym świecie.
Sprężysty świerk, falisty jawor
To właśnie w rodzinnym Zakopanem narodziła się jego miłość do muzyki.
Krzysztof Węgrzyn prezentuje swoje dzieło
Rodzice chcieli go kształcić na kelnera, ale on wolał uczyć się w technikum budowy instrumentów lutniczych w Nowym Targu. Była to wtedy jedyna na Podhalu szkoła, z której wychodzili późniejsi mistrzowie lutnictwa. Pierwsze kroki w sztuce lutniczej Krzysztof Węgrzyn stawiał u Franciszka Marduły, pseudonim „Gał”.
- To był mój mistrz i przewodnik. Wybitny artysta, którego pasją zawsze było lutnictwo, meblarstwo artystyczne i sport. Przekazał mi wiele niezwykle cennych rad, z których korzystam po dziś. Jest i zawsze będzie moim guru - mówi o swoim mistrzu nasz pasjonat.
W 1974r. Krzysztof Węgrzyn opuścił ukochane Tatry i przyjechał do Lubina, gdzie w tamtych czasach świetnie prosperowała Dolnośląska Fabryka Instrumentów Lutniczych „Defil”. W zakładzie spędził 14 lat owocnej pracy. Od tamtej pory poświęcił się wyłącznie „domowej” pasji tworzenia instrumentów smyczkowych. Swoje umiejętności pogłębiał współpracując m.in. z Mieczysławem Bielańskim, wybitnym wrocławskim lutnikiem, który ze względu na dokładność i precyzję w wykonaniu instrumentów, nazywany był w swoim środowisku zegarmistrzem.
Przy tworzeniu każdego instrumentu pan Krzysztof zwraca uwagę na wiele szczegółów. Nad każdym elementem pracuje tak długo, aż osiągnie ideał - dzieło doskonałe. Najpierw zaczyna od wyszukania odpowiedniego surowca - materiału, z którego mają powstać skrzypce bądź altówka.
Słynny muzyk Vadim Brodski był pod wrażeniem skrzypiec wykonanych przez naszego lutnika
- Płyta wierzchnia instrumentu powinna pochodzić ze świerku rosnącego wysoko w górach, w trudnych, naturalnych warunkach. Świerk nadaje instrumentowi bowiem sprężystość i perfekcyjne brzmienie. Płyta spodnia, boczki oraz szyjka instrumentu powinny być wykonane z jaworu falistego rosnącego w Bieszczadach lub Sudetach. To drzewo uchodzi za najbardziej wartościowy gatunek - wyjaśnia K. Węgrzyn.
Największa tajemnica
Potem zaczyna się najbardziej żmudna robota. Dłuta rzeźbiarskie nie mogą być byle jakie. Podobnie z pędzlami. Najlepsze pędzle wykonane są z włosia bobra, wiewiórki lub borsuka. Lutnicy mówią, że w ich pracy najłatwiej jest wyrzeźbić formę instrumentu, trudniej jest go później sprzedać, a najtrudniej - polakierować.
Kolejne etapy pracy nad instrumentem są niezwykle żmudne
- W tym celu stosuję wyłącznie lakier spirytusowy, który sam sporządzam w oparciu o przepisy starych włoskich mistrzów. Niektórzy lutnicy używają lakierów olejnych, ale są one mniej akustyczne. Każdy instrument musi być pokryty co najmniej trzydziestoma warstwami lakieru. Gdy lakier jest przejrzysty i elastyczny, wtedy można mówić o zakończeniu pracy - kontynuuje nasz lutnik.
Receptura lakieru jest najbardziej strzeżoną tajemnicą każdego lutnika. O jakości tworzonych instrumentów decyduje przede wszystkim poświęcenie i serce artysty.
- Tak naprawdę o tym, czy instrument jest dobry, decyduje jego dusza. Tą duszą jest sześciomilimetrowy patyczek świerkowy, który przenosi drgania od płyty wierzchniej do spodniej. Wtedy artysta wie, czy instrument ma duszę - wyjaśnia K. Węgrzyn.
Skrzypce, które stworzył nasz pasjonat, trzymał w swoich rękach słynny Vadim Brodski. Wszystko działo się w 1997r. na lubińskim Wzgórzu Zamkowym. Wielki skrzypek zawitał do Lubina z koncertem.
- Biorąc moje skrzypce Vadim Brodski powiedział, że są jak wino, im starsze tym lepsze. Nie wiedział jednak, że te skrzypce skończyłem robić na trzy dni przed jego pobytem w Lubinie - z dumą mówi nasz bohater.
Fot. WFP
Krzysztof Węgrzyn był wielokrotnie nagradzany za swój artyzm. Jego instrumenty zdobywały cenne nagrody i wyróżnienia na prestiżowych konkursach lutniczych, w kraju i za granicą.
- Gdybym miał po raz drugi wybierać swój zawód, nie wybrałbym nic innego, jak tylko lutnictwo - mówi na koniec Krzysztof Węgrzyn.
Fot. WFP
Fot. WFP
Krzysztof Węgrzyn sprawdza formę do nabijania boczków
Fot. WFP
O jakości brzmienia decyduje jakość lakieru
Lutnik z Pieszkowa w swojej pracowni
Oto dzieła doskonałe
Fot. WFP
Teraz została już tylko próba generalna
Fot. WFP