O godzinie dziewiątej w restauracji nikogo nie było, a napastnik zapomniał wyciągnąć
z ładunku wybuchowego zawleczkę. I tylko ten szczęśliwy zbieg okoliczności pozwolił uniknąć tragedii
Ale fakt, że dwie godziny później w tym samym budynku zaplanował konferencję prasową Grzegorz Schetyna, trudno już uznać za przypadek. Mimo że polityk Platformy Obywatelskiej nie łączy tych dwóch spraw: – Myślę, że granat raczej może mieć związek z napadami na lokale w Lubinie – powiedział nam. – I sądzę, że policja w trosce o bezpieczeństwo mieszkańców sprawdzi wszystkie scenariusze – dodał.
Granat znalazła jedna z pracownic Beatki. Kiedy rano otwierała drzwi lokalu, zauważyła rozbitą szybę. Gdy weszła do środka, odkryła na podłodze ładunek wybuchowy.
Z całego budynku, m.in. z mieszczących się w nim biur Spółdzielni Mieszkaniowej „Nasza Chata”, ewakuowano ludzi. Ponad 150 osób policjanci wyprowadzili także z otaczających restaurację sklepów i domów. Z Wrocławia przyjechali policyjni pirotechnicy, którzy przeszukali salę restauracyjną. Antyterroryści zabezpieczyli granat i wywieźli go z Lubina. Ma być teraz badany. Być może naprowadzi policjantów na ślad osoby, która wrzuciła go do restauracji.
Więcej na stronach Gazety Wrocławskiej