- Mieszkańcy sami zgłaszają się do nas i chcą aby koszty referendum o odwołanie prezydenta Lubina ponieśli radni, którzy za tym głosowali – powiedział dzisiaj Marian Węgrzynowski, szef Lubin 2006 w Radzie Miejskiej. - Dlatego też przygotowaliśmy taką uchwałę, która trafi pod obrady rady jeżeli zbierzemy odpowiednią ilość głosów wśród lubinian. Radni pobierają dietę w granicach 1,5 złotych, za przeprowadzeniem referendum głosowało 12 z nich i jeżeli by się zrzekli diety na rzecz miasta, to akurat pokryłoby to koszty referendum.
Przedstawiciele klubu popierającego Roberta Raczyńskiego głośno krytykowali sam pomysł przeprowadzenia referendum, twierdzili, że wynik i tak był przesądzony, a tylko niepotrzebnie wydano pieniądze z kasy miejskiej. Teraz chcą aby odpowiedziały za to osoby, które według nich przyczyniły się do przeprowadzenia referendum.
- Uczulaliśmy radnych należących do koalicji, żeby nie podejmowali uchwały o referendum, mówiliśmy, że będą to koszty, ale oni twierdzili, że to niewielkie koszty – powiedziała Bogusława Potocka-Zdrzalik. - Uważam, że 170 tysięcy złotych to pieniądze, które można przeznaczyć na cele oświatowe, na remont chodnika czy drogi.
Inny pomysł na rozdysponowanie tej kwoty miała radna Joanna Kot. - Za te pieniądze można było opłacić szczepienia dziewcząt przeciwko wirusowi szyjki macicy, można było wszystkie dziewczęta zaszczepić, a nie szukać wybiórczo, które zostaną zaszczepione – powiedziała radna Kot. - Myślę, że racjonalnym rozwiązaniem będzie poniesienie kosztów referendum przez radnych, którzy za nim głosowali.
Kolejny pomysł – osoby bezdomne. - 170 tysięcy złotych to spora suma – powiedziała radna Beata Goldszajd. - Przypomina mi się, że w dniu referendum wracając wieczorem do domu, gdy było wiadomo, że referendum poniosło sromotną klęskę, zainteresowałam się tym, że przy moim domu w śmietniku, jakiś bezdomny człowiek wyszukiwał jakieś rzeczy. Pomyślałam sobie, że my wyrzucamy pieniądze w błoto, bawimy się i szastamy pieniędzmi z podatków, a ludzie nie mają na jedzenie. Ludzie z Teraz Lubin szczycą się, że zbierają pieniądze dla Stowarzyszenia Palium czy na kaplicę w szpitalu, a my wydajemy pieniądze na coś takiego. To jest coś strasznego i niewybaczalnego.
W prawdzie radni, którzy zwołali konferencję nie bardzo wiedzieli skąd wzięła się powtarzana co chwilę kwota 170 tysięcy złotych, jednak zaciekle krytykowali jej wydanie. Teraz chcąc ukarać swoich kolegów z rady będą osobiście zbierać podpisy wśród lubinian.
- Życzę im powodzenia – powiedział przewodniczący Rady Miejskiej, Marek Bubnowski, który jest na „czarnej liście” radnych Lubin 2006. - Niech radni powiedzą gdzie te podpisy będą zbierać to sam przyjdę i podpiszę. Za nieudane referendum powinni zapłacić wszyscy, którzy namawiali do tego, żeby na to referendum nie iść.
Innego zdania jest Tymoteusz Myrda, przewodniczący Lubin 2006, który cały czas przyglądał się dzisiejszej konferencji.
- Mieszkańcy pytają radnych i ludzi pracujących w Urzędzie Miejskim o to, kto poniesie koszty związane z referendum – powiedział. - Uważam to za sprawiedliwość, po raz pierwszy radni mają szansę ponieść odpowiedzialność za swoje czyny, dlatego, że czują się ponad prawem. Podejmują różne decyzje, często związane z finansami publicznymi, czyli podatkami mieszkańców, ale nigdy nie ponoszą za to odpowiedzialności. To jest pierwsza okazja. Mieszkańcy pokazali – nie interesują ich polityczne gierki, nie chcą bawić się w referenda.
Szef Lubin 2006 również podaje koszt referendum w kwocie 170 tysięcy złotych. - Trzeba było wydrukować karty do głosowania, trzeba było przygotować komisje obwodowe, trzeba było to wszystko przewozić i wypłacić diety ludziom, którzy byli w komisjach obwodowych – mówi Myrda.
- Skoro już tak się liczymy, to czy miasto wynajmowało od miasta szkoły, w których były komisję - pyta Marek Bubnowski. - Czy jak prezydent przeprowadzał swoje pseudoreferendum w sprawie hali płacił za wystawienie urn w szkołach i przedszkolach? A czy pan Myrda zapłacił za swoje wybory i wynajęcie sali w Muzie na dzisiejszą konferencję? Pieniądze wydane na referendum trafiły do lubińskich szkół i przedszkoli, a diety wypłacone tym, którzy byli w komisjach obwodowych do portfeli lubinian. Także te pieniądze nie zostały źle wydane, ale inaczej rozdysponowane.