Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Lubin
Ofiary na ołtarzu wolności

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Rozmowa z Bogdanem Orłowskim, przewodniczącym Zarządu Regionu NSZZ Solidarność Zagłębia Miedziowego w Legnicy.

31 sierpnia br. minie 25 lat od tragicznych wydarzeń w Lubinie, w których od kul zomowców zginęło trzech mieszkańców miasta. Okrągła rocznica jest znakomitym pretekstem do podwyższenia rangi obchodów uroczystości. Jak przygotowujecie się do tego wydarzenia?

Pomysł uroczystości krajowych, bo taki mamy zamiar, zrodził się już w ubiegłym roku. Tak duże przedsięwzięcie trzeba bowiem zaplanować ze znacznym wyprzedzeniem, zwłaszcza, gdy chce się zaprosić na te uroczystości najważniejsze osoby w Rzeczypospolitej. Rok 2007 jest dość specyficzny. Przypada bowiem 25. rocznica tak zwanych wydarzeń lubińskich. Jako zarząd regionu, zaprosiliśmy do komitetu honorowego obchodów prezydenta Lecha Kaczyńskiego, marszałków obu izb parlamentu - Sejmu i Senatu, Jego Eminencję, ks. prymasa Józefa Glempa, kardynała Henryka Gulbinowicza. O wygłoszenie homilii na uroczystej mszy świętej, poprosiliśmy z kolei kardynała ks. Stanisława Dziwisza. W komitecie organizacyjnym są prezydenci Legnicy i Lubina, prezes KGHM Polska Miedź S.A., szef Instytutu Pamięci Narodowej, wojewoda dolnośląski i marszałek województwa oraz wiele innych zacnych osób, które pełnią różne zaszczytne funkcje.

Rocznicę „wydarzeń lubińskich” chcecie połączyć z krajowym zjazdem delegatów NSZZ „Solidarność”.

Tak. Zjazd zorganizujemy w legnickim hotelu „Qubus”, który pod względem logistycznym jest najlepszym miejscem. Uroczystości rozpoczną się więc od dwudniowego zjazdu „Solidarności”, 29 i 30 sierpnia. Następnego dnia udamy się do Lubina, gdzie zostanie odprawiona uroczysta msza święta, po niej przejdziemy pod pomnik „Ofiar Lubina”, gdzie oddamy hołd zamordowanym. Wieczorem odbędzie się premiera oratorium o roboczej nazwie „Hymn o wolności” z udziałem artystów muzycznych z najwyższej półki. Będzie to wielka atrakcja dla uczestników uroczystości i wszystkich mieszkańców Lubina.

Wymieniał pan znane nazwiska, które przybędą na lubińskie uroczystości. Czy już dziś możemy potwierdzić, kto z najwyższych władz państwowych i kościelnych zaszczyci nas swoją obecnością?

Udział w tych uroczystościach potwierdził prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Zaprosiliśmy cały Episkopat Polski, choć zdajemy sobie sprawę, że nie wszyscy księża biskupi będą mogli towarzyszyć nam w tych uroczystościach.

Chciałbym na chwilę powrócić do wydarzeń sprzed 25 lat. Pokojowa manifestacja, która przekształciła się w krwawą jatkę, przez historyków i samych mieszkańców Lubina została ochrzczona mianem „wydarzeń lub wypadków lubińskich”. To chyba zbyt pobłażliwa nazwa do gatunku i rozmiaru tego, co wydarzyło się 31 sierpnia 1982 roku. Niektórzy mówią wprost: „to była zbrodnia”, nazywając rzecz po imieniu. Jak pan do tego podchodzi?

Próbując oceniać tamte wydarzenia niektórzy z nas z różnych powodów podchodzą jeszcze dziś do tego emocjonalnie. Oczywiście, nazywając rzecz po imieniu, tych ludzi po prostu zamordowano na oczach kilkudziesięciu osób, którzy wtedy uczestniczyli w demonstracji. Nie próbowano ich straszyć, nie próbowano zamykać w więzieniach, tylko strzelano do nich. Specjalistyczne analizy i badania balistyczne robione później, jednoznacznie wskazały, że ludzie nie zginęli od rykoszetów, to były celne strzały. Zomowcy nie strzelali na oślep, ale dokładnie wiedzieli, do kogo mierzą. Tych ludzi zamordowano, kilkunastu raniono. I pewnie o tych zdarzeniach, należałoby mówić, jak o zbrodni. Ówczesne władze komunistyczne, które dopuściły się tego mordu, robiły wszystko, by nie znaleźli się bezpośredni sprawcy. Broń, z której strzelali zomowcy, sprzedano za granicę i nie po to przecież, by państwo na tym zarobiło, ale po to, by nie było namacalnych dowodów zbrodni. W pierwszych godzinach od demonstracji zacierano wszelkie ślady, nawet prokurator wojskowy, którego ściągnięto do Lubina, był poruszony i zdziwiony pouczeniami z tak zwanej „góry”. Przez te wszystkie lata robiono wszystko, by łagodzić wymiar i nazwę tych wydarzeń. Władza socjalistyczna wielokrotnie udowodniła przecież, jak z całą stanowczością, a nawet nadgorliwością wypełniała słynne powiedzenie premiera Józefa Cyrankiewicza: „kto ośmieli się podnieść rękę na władzę ludową, ta ręka zostanie mu odrąbana”. W tamtym czasie nie było możliwości, by wydarzenia lubińskie nazywać inaczej. Powstał pomnik, są kamienie - świadkowie, które krzyczą, że w tym miejscu z zimną krwią i premedytacją zostali zastrzeleni ludzie.

Wdowy po zamordowanych co roku uczestniczą w rocznicowych uroczystościach pod pomnikiem "Ofiar Lubina". Fot. Wojciech Obremski

Pamiętam, że rok temu przy okazji 24. rocznicy tych krwawych wypadków, w niektórych mediach pojawiły się wręcz sensacyjne informacje o rzekomej czwartej ofierze? Można dziś potwierdzić te spekulacje? Czy ma pan jakąś sprawdzoną wiedzę na ten temat?

Wątek rzekomo czwartej, zamordowanej ofiary należy traktować raczej w kategorii plotki. Chcąc mówić o faktach historycznych, a nie opowiadać o tym co się zdarzyło, poprosiliśmy o współpracę historyków z Instytutu Pamięci Narodowej, którzy badali całą tę sprawę. Na podstawie zgromadzonych materiałów i dokumentów z tego okresu, nie ma żadnych przesłanek ku temu, by z całym przekonaniem stwierdzić, że była czwarta ofiara. Być może na potrzebę chwili, ktoś rzucił taką plotkę. Póki nie ma dowodów, nie możemy mówić o kolejnej ofierze śmiertelnej.

Chciałbym chwilę porozmawiać na temat konsekwencji. W wolnej, demokratycznej Polsce mamy wiele przykładów na to, jak latami ciągną się procesy byłych zomowców czy esbeków. Tak też jest w przypadku Lubina i nie tylko. Za chwilę prawdopodobnie zapadnie wyrok w innej sprawie toczącej się przed sądem w Legnicy. Już mamy wieści z Katowic, gdzie sąd odrzucił propozycję byłego zomowca, który chciał być świadkiem incognito w głośnym procesie kopalni „Wujek”. Czy widzi pan szansę w sprawiedliwym osądzeniu tych, którzy pośrednio lub bezpośrednio byli autorami tragicznych zdarzeń w Lubinie? Czy pokolenie ówczesnych 20-sto i 30-latków doczekają się prawnego i moralnego zadośćuczynienia?

W przeciwieństwie do wielu spraw prowadzonych przeciwko zbrodniarzom na naszych kolegach i koleżankach, poczynając od końca II wojny światowej do czasów nam współczesnych, w przypadku Lubina, dwóch sprawców zostało skazanych już prawomocnym wyrokiem sadu. Dziś przebywają w aresztach. Są to symboliczne wyroki, ale jednak są. Proces trzeciego z oskarżonych jeszcze się toczy. Ale nie są to sprawcy bezpośredni. Ci, którzy strzelali, pociągali za spust, pewnie cieszą się dobrym zdrowiem, funkcjonują w naszym społeczeństwie. Mamy nadzieję, że do odpowiedzialności zostaną pociągnięci przede wszystkim, ci którzy w tamtych czasach kierowali aparatem bezpieczeństwa i szerzyli totalitarny charakter państwa. Ci, którzy byli twórcami Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, wymyślili stan wojenny.

Wróćmy jeszcze do 31 sierpnia 1982 roku. Był pan tego pamiętnego dnia w Lubinie?

Nie, mieszkałem wtedy w Bolesławcu. Nie uczestniczyłem w tej demonstracji, ale wielu moich przyjaciół i kolegów byli naocznymi świadkami tej dramaturgii.

W tamtym czasie rodziny ofiar przeżywały dramat i pewnie do dziś mają przed oczyma tę manifestację. W jaki sposób pomagaliście tym rodzinom w tych pierwszych dniach po 31 sierpnia?

Pomagaliśmy w najprostszy sposób, jaki mogliśmy, czyli wyciągając z kieszeni drobne datki. Po upadku komunizmu zaczęliśmy domagać się od państwa zadośćuczynienia dla bliskich ofiar. Wiemy, że żadne pieniądze nie są i nie były w stanie zrekompensować im straty swoich najbliższych, ale trzeba było walczyć o odszkodowania.

Pan rozmawiał wielokrotnie z wdowami po zamordowanych, choćby nawet przy okazji corocznych uroczystości. Jak one postrzegają dziś, to co się wtedy wydarzyło. Podobno czas leczy rany, ale czy taka rana może się kiedyś zagoić?

Po pierwszym wyroku we wrocławskim sądzie, mówiliśmy za pośrednictwem mediów, że „Solidarność” nie szuka zemsty na sprawcach, tych pośrednich i bezpośrednich. W takim tonie wyrażały się również rodziny pomordowanych. Oczekiwaliśmy i oczekujemy namiastki sprawiedliwości. Rodziny zabitych doskonale wiedzą, że w każdej chwili mogą się zwrócić do nas o każdą pomoc, nie muszą pytać, ile to kosztuje, nie muszą zadawać pytań, czy pomożemy. Dla nich „Solidarność” jest i będzie zawsze otwarta. W oczach tych ludzi, teraz po ćwierćwieczu, nadal widać wielki smutek, rozpacz i niezrozumienie. Te kobiety ciągle zadają sobie tylko jedno pytanie: dlaczego to ich najbliżsi musieli zginąć?, Ta gorycz i rozpacz w ich oczach nadal są widoczne. To są rany, które pewnie ani czas, ani ziemska sprawiedliwość, nie są w stanie zatrzeć. To była śmierć najbliższego, który nie chciał od życia nic poza wolną, demokratyczną Polską.

Dziękuję za rozmowę.

***

Ostatni sierpień 1982r. Mieszkańcy „górniczego” Lubina wychodzą na ulice miasta, by upomnieć się o prawa zagwarantowane wcześniej w słynnych porozumieniach sierpniowych. Pochód manifestantów zgromadził się na rynku. W tym samym czasie w komendzie MO w Legnicy zapada decyzja o stłumieniu demonstracji. Do Lubina jadą szturmowe oddziały ZOMO. Na rynek wjeżdża oznakowany radiowóz. Przez megafon jeden z milicjantów nawołuje do rozejścia się. Mieszkańcy nie mają zamiaru opuszczać placu. Ktoś z tłumu wpada na pomysł, by z kwiatów ułożyć symboliczny krzyż. W tym momencie od ul. Niepodległości padają pierwsze strzały. Tłum w panice rozbiega się w różnych kierunkach. W popłochu ludzie szukają schronienia na klatkach schodowych. Ale najtragiczniejsze minuty dopiero miały nadejść. Uzbrojeni w pałki szturmowe, hełmy i broń, zomowcy strzelają do ludzi, jak do kaczek. Pierwszy padł 28-letni Michał Adamowicz. Na rogu kiosku Ruch-u i piwiarni „Gwarek” na ziemie osuwa się 31-letni Andrzej Trajkowski. Miał roztrzaskaną twarz. Chwilę potem wszyscy mówią o trzeciej ofierze, 25-letnim Mieczysławie Poźniaku...


Tomasz Jóźwiak



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Wtorek 7 maja 2024
Imieniny
Augusta, Gizeli, Ludomiry

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl