Podopieczni trenera Andrzeja Lesiaka chcieli dziś zmazać z siebie plamę po nieudanym początku rozgrywek w ekstraklasie. Na inaugurację miedziowi przegrali ze stołeczną Legią 0:4. Dziś miało być inaczej, choć na Dialog Arenę zawitał aktualny mistrz Polski. Miało być, ale nie było. Kibice nie zdążyli jeszcze wygodnie zasiąść na trybunach, gdy padła pierwsza bramka spotkania dla piłkarzy Białej Gwiazdy. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego piłkę dopadł Marcelo nie dając żadnych szans Ptakowi. W tej sytuacji sędzia liniowy popełnił błąd, bo Marcelo był na ewidentnym spalonym. Chwilę później mogło być już 2:0, ale Paweł Brożek nie wykorzystał świetnej okazji z kilku metrów. Co się odwlecze... i w 27 min. gry Wisła zdobyła drugą bramkę. Na listę strzelców wpisał się Patryk Małecki ośmieszając lubińskich defensorów.
Po zmianie stron wiślacy nie przestawali kąsać Zagłębia. W 67. min. Dialog Arena znów zamilkła. Pechowcem okazał się Łukasz Jasiński, który próbując wybić piłkę skierował ją do własnej bramki. Miedziowych dobił w końcówce spotkania ponownie Małecki. Honor Zagłębia już w doliczonym czasie gry uratował David Caiado.
Wisła wygrała pewnie i zasłużenie. Zagłębie praktycznie nie istniało na boisku. Podopieczni Andrzeja Lesiaka grali chaotycznie, bez polotu i wyrazu.