Od miesięcy trwa walka mieszkańców o swoje ziemie, domy i dobytek. Od kiedy tylko plany utworzenia kopalni węgla brunatnego w rejonie Lubina i okolic stały się faktem, mieszkańcy biorą udział w licznych protestach, piszą listy i pytają rządzących o to, czy odkrywka stanie się faktem. Żeby głosy społeczności „za” lub „przeciw” były jasne, już we wrześniu, samorządowcy sześciu gmin Prochowic, Kunic, Miłkowic, Ścinawy, Rui i Lubina przeprowadzą referendum. Taka decyzja zapadła po spotkaniu w Warszawie, gdzie przedstawiciele władz regionalnych brali udział w pracach sejmowych podkomisji.
Mieszkańcy wymienionych gmin będą odpowiadać na pytanie czy są za budową kopalni odkrywkowej i elektrowni na terenach, które obecnie zamieszkują.
Nowe przepisy, na wprowadzeniu których zależy rządowi, jak zaznaczył poseł Prawa i Sprawiedliwości, mogą w zaledwie trzy miesiące pozbawić ludzi ziemi, domów i dobytku.
- Jeśli wejdą w życie te zapisy, przy których rząd się upiera, to mamy kopalnię w ciągu czterech, góra pięciu lat eksploatowaną – mówi poseł Cybulski. – Niech ktoś nie myśli, że to będzie dłużej. Tyle będzie powstawała kopalnia, ile będzie się budowało elektrownię. Do tego, nie będzie więcej stanowisk pracy, jak maksymalnie tysiąc, 1400, dla ludzi miejscowych. Gdyby to jeszcze było tak, że są gdzieś przyjmowani górnicy do pracy, czy rozwija się ten rynek, to ja byłbym za, ja nie mówię, żeby nie wydobywać tego złoża. Nie jestem za tym, żeby bezpieczeństwo energetyczne państwa było narażone na szwank, ale namawiam polityków, żeby na przykład korzystać z energii jądrowej.
Czy to, że większość opowie się „przeciw” będzie wzięte pod uwagę? Czy może tysiące mieszkańców mogą już przygotowywać się do wysiedlenia? Jeżeli tak, to co dalej?
Na te pytanie jak na razie nie ma odpowiedzi.
fot. Fragment odkrywki w kopalni Turów w Bogatyni