Na ostatniej sesji Rady Miejskiej Lubina rajcy mieli do przedyskutowania tylko jeden punkt – zaciągnięcie kredytu długoterminowego. 50 milionów spłacane przez 50 kolejnych lat – zdania na ten temat były podzielone, szczególnie jeżeli chodzi o termin. Radni wciąż powtarzali, że 50 lat to bardzo długo, a zaciągnięcie takiego kredytu może zablokować możliwość inwestycji władzom w kolejnych kadencjach.
- Powyższa uchwała jest niezbędna dla prawidłowego wykonania budżetu przyjętego przez Radę Miejską – zaznaczyła Alicja Michułka, skarbnik miasta. - Uchwała budżetowa na ten rok przyjęta w styczniu zakłada realizację budżetu z deficytem. Planowane jest pokrycie deficytu kredytem długoterminowym w wysokości 50 milionów złotych.
Glosy radnych były podzielone. Sprzyjający prezydentowi Robertowi Raczyńskiemu byli za zaciągnięciem kredytu.
- Ten kredyt to sposobność do sprostowania błędu, który popełniliśmy kiedy podejmowaliśmy uchwałę budżetową na 2009 rok – powiedział radny Franciszek Wojtyczka. - Chodzi o nieudzielenie kredytu, który miałby bilansować ten budżet po stronie dochodów i wydatków. Kredyt ten miał pokryć wydatki na zadania inwestycyjne, które były przewidziane w budżecie na kwotę ponad 44 milionów złotych. Nie udzielenie tego kredytu zaskutkowało wstrzymaniem inwestycji. Teraz praktycznie nic się w tym mieście nie robi. Nadarzyła się okazja żeby to sprostować i trzeba to zrobić jak najszybciej by pobudzić nasze miasto.
Innego zdania był radny Teraz Lubin, Paweł Niewodniczański, który zaproponował wstrzymanie się z podjęciem decyzji o zaciągnięciu kredytu.
- Poczekajmy aż rząd skoryguje budżet państwa – mówił. - Wtedy trzeba się zastanowić na naszym budżetem, czy jest on w ogóle realny, a według mnie niektóre elementy budżetu już na starcie są przeszacowane.
50 lat to maksymalny czas na spłatę takiego kredytu i możliwe, że miasto spłaciłoby go wcześniej. - Takie spłaszczenie kredytu podyktowane jest limitem, że roczna spłata nie może przekroczyć 15 procent dochodów. Zostawiamy dzięki temu możliwość zaciągnięcia innego kredytu w przyszłości – zaznaczyła skarbnik miasta. - Poza tym nic nie stoi na przeszkodzie, aby bez konsekwencji spłacić zadłużenie szybciej. Zawsze taki warunek stawiamy bankowi.
Rata spłaty wynosiłaby ponad milion złotych. Drugie tyle stanowiły by odsetki. W rozliczeniu Lubin oddałby do banku kwotę dwa razy większą niż zaciągnięty kredyt.
Przeciwny zaciągnięciu kredytu był radny Lech Duławski.
- Chcemy w ciągu roku zrealizować coś, co będziemy przez 50 lat spłacać i zamknąć następnym władzom możliwość rozwoju miasta i inwestowania – powiedział. - Dobry gospodarz jest w stanie gospodarować tym co mamy i wcale nie potrzebuje takich dużych kredytów żeby na 50 lat zadłużyć miasto.
- To nie chodzi o to, czy coś się wybuduje, czy nie, tylko o to, żeby Raczyński nic nie dostał i nic nie zrobił i nie miał sukcesów przed wyborami samorządowymi – ripostował radny Sebastian Chojecki. - Nie oszukujmy się, o to w tym wszystkim chodzi.
Z takim stwierdzeniem nie zgodził się Duławski. - Ten kredyt brany jest na bardzo długi czas – zaznaczył. - Zamyka to drogę kolejnym prezydentom i kolejnym radnych na uchwalanie nowych kredytów na życie tego miast. Oczywiście, że możemy zdecydować o kredycie. Zrobimy w ciągu roku czy dwóch, prezydent się pochwali ile to zrobił i wygra wybory. Ale co z tego? A po nas choćby i potop? O to chodzi? Następni niech się zaduszą, nie będą mieli pieniędzy ani na remont dróg ani na nic.
Wynik głosowania – 8 radny za zaciągnięciem kredytu, 8 przeciw. Czterech wstrzymało się od głosu. Uchwała nie została podjęta.
Warto pamiętać, że te 50 milionów złotych miało być przeznaczone na inwestycje takie jak rozpoczęcie budowy obwodnicy czy kolejnych basenów przy szkołach. Kredyt nie ma jednak żadnego znaczenia dla wydatków bieżących, takich jak wypłaty dla nauczycieli i pracowników sektora budżetowego ani też dopłat do cen wody i ścieków, których prezydent nie realizuje.