Przypomnijmy. 5 maja kilkudziesięciu związkowców pikietowało pod siedzibą KGHM. By wkroczyć na teren firmy, górnicy sforsowali bramę. Potem domagali się rozmów z kierownictwem Polskiej Miedzi na temat premii za wypracowany zysk. Propozycje zarządu miedziowej spółki nie satysfakcjonowały związkowców, więc postanowili użyć mocniejszych argumentów. Pod adresem prezesów KGHM rzucano ostre słowa: "złodzieje, złodzieje, złodzieje" czy "jest drezyna dla Krutina". Pod naciskiem pikietujących zarząd ugiął się i przyznał specjalną premię 5 tysięcy złotych dla każdego pracownika Polskiej Miedzi. Decyzja ta zdenerwowała ministra Skarbu Państwa, który wystąpił o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia Rady Nadzorczej spółki, na którym miało dojść do odwołania Mirosława Krutina ze stanowiska. Krutin jednak zachował posadę.
Kilka dni po zajściach pod siedzibą KGHM, kierownictwo spółki złożyło pisemne zawiadomienie o przestępstwie. Po przesłuchaniu jednego z członków zarządu, Prokuratura Rejonowa w Lubinie wszczęła śledztwo własne w tej sprawie. Prowadzone postępowanie wyjaśni, czy zdarzenie z udziałem górników rzeczywiście miało charakter zbiegowiska i czy demonstranci dopuścili się czynu określonego jako "naruszenie miru domowego". Na razie postępowanie prowadzone jest w sprawie. Nie wykluczone, że prokuratura postawi komuś zarzuty.