Na dzisiejszym spotkaniu w Urzędzie Miejskim po raz kolejny rozmawiali prezesi spółdzielni mieszkaniowych z przedstawicielami spółek dostarczających czynnik grzewczy do mieszkań lokatorów. Jak mogli zauważyć lubinianie, od pewnego czasu były z tym problemy, ponieważ w chłodne dni kaloryfery w mieszkaniach były ziemne, a na domiar złego, woda w kranach lodowata.
Dyrektora lubińskiego oddziału WPEC pytaliśmy o to, czy istnieje możliwość bezpośredniego kontaktu mieszkańców z pracownikami i dyrektorami spółki, jednak tu dyrektor kategorycznie odmówił, nie wydeleguje nawet pracowników, którzy by odpowiadali na pytanie lokatorów, dotyczące napraw i ewentualnego czasu usunięcia usterek.
- Mam przykre doświadczenia – powiedział dzisiaj Janusz Mazur. - Mieszkaniec Przylesia przyszedł i nagrał rozmowę bez mojej wiedzy. Stąd też, od tego czasu nie rozmawiam z lokatorami. Lokator jest lokatorem spółdzielni. Dla nas spółdzielnia jest odbiorcą i ze spółdzielnią będziemy rozmawiać.
Tak jak poprzednim razem, najwięcej pretensji szefowie spółdzielni mieszkaniowych mieli do WPEC.
- Jeśli okres zima - wiosna sprawia tyle kłopotów dostawcą ciepła to co będzie w kresie jesień - zima – pytał Tomasz Radziński, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Przylesie. - Prezesi trzech spółdzielni z zaniepokojeniem obserwują pewnego rodzaju niedowład ze strony dostawcy ciepła. Zaniżenia ciepłej wody zaczęły się od 2 kwietnia. 8 kwietnia wystosowaliśmy pismo do dostawcy ciepła Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Legnicy. Pytaliśmy o to jakie są przyczyny. Pisma ponawialiśmy kilkakrotnie i do tej pory nie ma odpowiedzi. I to jest standardem ze strony WPEC, tak jak brak dyskusji, a nawet nie odbieranie telefonów przez zarząd, czyli totalne ignorowanie odbiorcy.
- Faktycznie, jak rozpoczął się okres przejściowy między sezonem zimowym, a sezonem letnim, zmuszani byliśmy do pracy w systemie przerywanym, co od lat jest praktykowane – mówił Mazur. - Zawsze te perturbacje w okresach przejściowych były. W tym roku postanowiliśmy przywrócić do użytkowania kotłownie gazową, tylko po to, aby uniezależnić się od Energetyki, mieć do dyspozycji własne źródło i zapewniać komfort cieplny, przez cały rok, również w lecie. Kwiecień był takim nieszczęśliwym miesiącem, bo ta kotłownia była uruchamiana. Pewna niedyspozycja jeśli chodzi o dostawę ciepła występowała, ponieważ chcieliśmy dostosować ten układ do najbardziej optymalnej pracy. Na dzień dzisiejszy, z tego okresu przejściowego wyszliśmy, ponieważ od tygodnia, jak nie dłużej tych perturbacji, jeśli chodzi o dostawę ciepła nie ma.
Zapewnienia dyrektora WPEC nie zadowoliły prezesa Radzińskiego.
- Już od trzech lat słyszymy zapewnienia WPEC, że potężne środki będą przeznaczone na infrastrukturę ciepłowniczą w Lubinie – mówił. - Jak do tej pory nie było tego widać. Mam podstawy twierdzić, że to co pan mówił, to dalej są tylko puste słowa.
Dyrektor lubińskiego WPEC pytany przez dziennikarzy o czas pracy swoich pracowników, powiedział, że pracują i w dzień i w noc, aż do czasu usunięcia powstałej usterki. Tymczasem na portalu internetowym lubińskiej telewizji kablowej ukazały się zdjęcia, na których widać pracowników WPEC „pracujących” dzielnie nad usunięciem awarii...dziwnym trafem robota stała w miejscu, aż do późnych godzin popołudniowych.
- Widziałem te zdjęcia i uważam, że zrobił je jakiś oszołom – powiedział dyrektor Janusz Mazur. - Moi pracownicy naprawdę pracują w ciężkich warunkach. To są ludzie. To, że pracownik stanie, oprze się na chwilę, a w tym czasie zrobi się mu zdjęcie, to nie znaczy, że oni nic nie robią.