Na ławie oskarżonych zasiada pięć osób. Czy zostaną uznani za winnych, nie wiadomo, tym bardziej, że wcześniejsze zeznania Jana Witkowicza – ojca Łukasza, również poszkodowanego w styczniowej napaści, nie dały zbyt wiele. Tak samo można powiedzieć o tym, co przed sądem zeznał główny poszkodowany. Łukasz Witkowicz albo nie pamięta albo nie wie. Świadkowie zeznający w sprawie, jak choćby strażnik z ambulatorium czy taksówkarz, również nie wnieśli niczego nowego.
Obrońcy oskarżonych, od początku procesu twierdzą, że dowody zebrane przez prokuraturę nie są wystarczające by jednoznacznie ich klientów uznać za winnych.
Pomimo tego, materiał dowodowy był na tyle mocny, żeby pięciu zatrzymanym osobom postawić zarzuty. Czterech z oskarżonych zagrożonych jest karą do trzech lat pozbawienia wolności. Piątemu z nich, głównemu oskarżonemu – Tomaszowi A., grozi od 1,5 roku do 10 lat więzienia.
Przypomnijmy, że stan pobitego w styczniu Łukasza był na tyle ciężki, że przez tydzień lekarze utrzymywali go w śpiączce farmakologicznej. Młody chłopak nie chce wracać do tego co się stało.
Rodzina oprócz sprawiedliwego wyroku domaga się również nawiązki – dla Łukasza w kwocie 100 tysięcy złotych, a dla Jana Witkowicza w kwocie 25 tysięcy złotych.