Na ławie oskarżonych zasiada czterech lubinian. Podejrzani są o to, że pobili, wywieźli do lasu koło miejscowości Obora, po czym oblali łatwopalną substancją i podpalili swojego znajomego, Jacka N. Ze względu na to, że zeznania jednego ze świadków i samego poszkodowanego Jacka N. były sprzeczne, na wczorajszej rozprawie, sędzia Marcin Frankowicz zdecydował się na przeprowadzenie konfrontacji.
Fot. Ewa Chojna
- Rafał mówił, że jeden z nich opowiadał mu jak się fajnie paliłem – powiedział Jacek N. - To było z półtora miesiąca po tym jak wyszedłem ze szpitala.
Świadek, Rafał B. zaprzeczył tym słowom - Nic takiego nie mówiłem.
Sprawa prowadzona przed lubińskim sądem jest zagmatwana. Z początku poszkodowany nie chciał pociągnąć do odpowiedzialności swoich znajomych. Potem jednak zdecydował się, że powinni odpowiedzieć za to co mu zrobili. Jacek N. kilkakrotnie zmieniał swoje zeznania.
Fot. Ewa Chojna
Po czasie wycofywał się z wcześniej złożonych wyjaśnień. Tłumaczył to faktem, że dopiero po jakimś czasie wracała mu pamięć związana z tym feralnym dniem.
Fot. Ewa Chojna
Wczoraj, swoje zeznania złożyła również ekspedientka, która wtedy pracowała w sklepie spożywczym przy ulicy Gwarków.
- Poszkodowanego znam z widzenia – mówiła. - Nie pamiętam, żeby coś takiego działo się przed sklepem. Nie pamiętam żadnej przepychanki. Zdarzało się, że Jacek N. przychodził do sklepu. Czasami nawet kilka razy w ciągu dnia. Kupował piwo albo wino.
Fot. Ewa Chojna
Czterech oskarżonych czeka na koniec procesu. Trzem mieszkańcom Lubina i mieszkańcowi Głogowa grozi wyrok do 10 lat więzienia. Jeden z nich jest recydywistą, jemu grozi wyrok 15 lat pozbawienia wolności.