Grupa Oto:     Bolesławiec Brzeg Dzierzoniów Głogów Góra Śl. Jawor Jelenia Góra Kamienna Góra Kłodzko Legnica Lubań Lubin Lwówek Milicz Nowogrodziec Nysa Oława Oleśnica Paczków Polkowice
Środa Śl. Strzelin Świdnica Trzebnica Wałbrzych WielkaWyspa Wołów Wrocław Powiat Wrocławski Ząbkowice Śl. Zgorzelec Ziębice Złotoryja Nieruchomości Ogłoszenia Dobre Miejsca Dolny Śląsk

Czy mogą zmienić swoje życie?

     autor:
Share on Facebook   Share on Google+   Tweet about this on Twitter   Share on LinkedIn  
Teraz ma 54 lata, nie ma domu, z dziećmi utrzymuje nikłe kontakty bądź żadnych. A jeszcze dziesięć lat temu miał normalną rodzinę, mieszkanie i pracę. Żył jak wielu spośród nas. Kiedy nastąpił zwrot w jego życiu? A co ważniejsze, dlaczego?

Zbigniew Macias urodził się w listopadzie 1954 roku w Tymowej. Skończył I Liceum Ogólnokształcące w Lubinie. Po szkole próbował swoich sił na różnych uczelniach, rozpoczynał kilka kursów, skończył ten na suwnicę. Po latach poznał swoją żonę, miał z nią dwójkę dzieci. Syna i córkę. Syn zginął tragicznie w 2000 roku, córka 12 lat temu zaprzestała kontaktu z ojcem. Po rozwodzie poznał drugą kobietę, ma z nią córkę, ale nie żyją razem. Matka razem z 19-letnią już córką mieszka teraz w Niemczech, ze swoim mężem. Życie czasami układa się nie tak jak chcemy, a może właśnie tak jak nim pokierowaliśmy? Dlaczego Zbigniew Macias żyje z dala od rodziny i od dziesięciu lat nie ma własnego dachu nad głową?

Zbigniew Macias. Fot. archiwum

- Trafiłem do więzienia – mówi. - Za co? Za niepłacenie alimentów. Dlaczego nie płaciłem, bo nie chciałem. Ale nie zawsze tak było.

Po pierwszej rozprawie sądowej wyznaczono kwoty po 150 złotych alimentów na jedno dziecko. Pan Zbigniew sam zaproponował, że będzie płacił więcej. - Powiedziałem, że będę płacił po 500 złotych, i płaciłem. Jednak po latach żona ponownie zwróciła się do sądu, a umawialiśmy się, że nie będziemy tego robić. Byłem wtedy bez pracy, nie miałem z czego płacić, więc ten obowiązek przejął fundusz alimentacyjny, a ja 1 kwietnia 1998 roku trafiłem do więzienia. Sprzedałem mieszkanie za śmieszną kwotę, jeszcze do tego dopłaciłem. Po odsiedzeniu wyroku nie miałem już dokąd wrócić.

Zbigniew Macias. Fot. archiwum

Od tego czasu Pan Zbigniew korzysta z pomocy ośrodków opieki. Rok czasu spędził w Schronisku Brata Alberta, kolejne lata tam gdzie oferowano mu pomoc. Pracował dorywczo, najczęściej na czarno, żeby tylko dorobić parę groszy. Jaki był największy problem Zbigniewa Maciasa?

- Alkohol – odpowiada. - Piłem dużo i często. Raz nawet jak to mówią niektórzy, przeszedłem na drugą stronę. Może to faktycznie była śmierć kliniczna. Wszystko spowodował alkohol, a właściwie zbyt duża jego ilość. Ale pamiętam z tej chwili jedno – powiew ciepłego wiatru i bardzo przyjemny zapach, którego nie potrafię opisać. Zadałem wtedy jedno pytanie, to które od dłuższego czasu zadawałem – Po co ja żyje? I odpowiedział mi głos, nie wiem czyj, ale powiedział, że jestem potrzebny na tym świecie. I od tej pory nastąpił zwrot. Spokojnie mogę powiedzieć, że o 180 stopni.

Jako pierwsi pomocną dłoń Panu Zbigniewowi podało małżeństwo, Elżbieta i Józef. To dzięki nim postanowił zerwać z nałogiem. - Potraktowali mnie jak członka swojej rodziny – wspomina Zbigniew Macias. Po tym, wziął udział w terapii. Wprawdzie nie jednej, a kilku.

- To zależy od tego jak te terapie są prowadzone – mówi pan Zbigniew. - Niektóre dają dużo, ponieważ patrzy się w przyszłość i uczy na własnych błędach. Inne z kolei zmuszają człowieka do grzebania w przeszłości, w tym bagnie, z którego za wszelką cenę chcemy wyjść.

Czy Panu Zbigniewowi się udało? Nadal jest bez dachu nad głową. Teraz śpi w aucie swojego znajomego. Poszedł na kurs informatyczny, ma nadzieję, że po jego zakończeniu dostanie pracę. Czego chce od życia? Mówi krótko – człowiekowi niewiele do szczęścia potrzeba. Może własny kąt, jak będę zarabiał to wynajmę mieszkanie, może bliską osobę u boku i psa, bo przecież zawsze powinno być jakieś zwierzę w domu.

Dla jednych to niewiele, ale innych dzieli od tego przepaść.

Ja tu nie jestem najważniejszy, chcę tylko zwrócić uwagę na to, że w tym mieście nie ma noclegowni – mówi pan Zbigniew. - Jeszcze mamy lato, ale zaraz będzie zima i chciałbym, żeby wielu moich przyjaciół i kolegów miało kąt gdzie mogą się wyspać, wykąpać i przebrać, no i może porozmawiać z wolontariuszem lub psychologiem. Chciałbym również zwrócić się do władz, żeby umożliwiły bezdomnym darmowy przejazd na trasie pomiędzy jadłodajniami, gdzie możemy zjeść coś ciepłego.

Co robi Pan Zbigniew? Swój czas poświęca innym. Pomaga osobom bezdomnym, chce im pokazać, że swoje życie można zmienić, ale trzeba tego spróbować. I nie poddawać się po pierwszych niepowodzeniach.

fot. www.republika.pl


ech



o © 2007 - 2024 Otomedia sp. z o.o.
Redakcja  |   Reklama  |   Otomedia.pl
Dzisiaj
Środa 1 maja 2024
Imieniny
Józefa, Lubomira, Ramony

tel. 660 725 808
tel. 512 745 851
reklama@otomedia.pl