Przypomnijmy. Bracia, Marcin i Łukasz Szczęśniakowie wyjechali do Włoch do pracy. Na zlecenie lubińskiej firmy mieli zmontować linie produkcyjną do napojów w miejscowości Riardo.
Kłopoty młodych ludzi zaczęły się już w drodze na wskazane miejsce. Stwierdzili, że ktoś ich śledzi, postanowili poszukać pomocy na komisariacie policji. Tam zaproponowano im nocleg w hotelu, jednak bracia zauważyli, że w nocy pod ich oknami kręcą się trzej mężczyźni. Lubinianie postanowili uciekać. Łukasz, starszy z braci po raz ostatni słyszał wtedy Marcina, który krzyczał, że go złapali i żeby Łukasz uciekał. W trakcie ucieczki złamał nogę, ale udało mu się dotrzeć do szpitala i polskiej ambasady. Wrócił do kraju. Z młodszym, Marcinem już się nie zobaczył. Ciało Marcina Szczęśniaka 26 stycznia wyłowiono z rzeki niedaleko Neapolu.
Jak informuje prokuratura, wyniki sekcji mówią o zawale jako przyczynie śmierci młodszego z braci. Ślady na jego ciele miały powstać od uderzeń o skały.
W trakcie sekcji wykonano również badania toksykologiczne, które nie wykazały obecności żadnej substancji, która mogłaby spowodować zgon.